Jussi Adler-Olsen, duński pisarz, debiutował jako dojrzały mężczyzna.
Zabójcy bażantów, bestseller na europejskich listach, wpadł w moje ręce przypadkowo.
Przypadek ten przypadł mi do gustu.
Wraz z Carlem Mørck, szefem Departamentu Q, zatopiłam się w mroczne zakamarki nigdy nie rozwikłanego morderstwa. Jednego? Wielu? Świat, do którego przeniósł mnie Adler-Olsen jest bardziej brutalny niż oczekiwałam. Nienawiść, przemoc, krew kryją się za nieskazitelnie białymi koszulami osobistości z samego szczytu drabiny społecznej.
Dietlev, Torsten, Ulrik polują nie tylko na bażanty. Gwałt, zadawanie bólu, znęcanie się, zabijanie jest szczytem przyjemności. Seks. Alkohol. Kokaina. Kobieta. Kimmie. Jedyną drogą do zaspokojenia. Zadowolenia. Satysfakcji. Fizycznej i psychicznej.
A na przeciwległym biegunie Mørck przegryza się przez kolejne wątki gigantycznej sprawy z pomocą korpulentnego asystenta Assada i pyskatej sekretarki Rose. Cała trójka stanowi niezwykły zespół. Kolejne elementy układanki zaczynają tworzyć całość. Bo przecież trzeba robić swoje, póki czas.
Znakomite pisarstwo. Fantastyczna wielowątkowa fabuła. Bezbłędnie zarysowane portrety psychologiczne. Thriller kryminalny pierwsza klasa.
zuzek.
słowo/obraz/terytoria