26 marca na scenie Teatru Bagatela odegrano sztukę „Pokój na godziny” czeskiego aktora i pisarza Pavla Landovsky’iego w interpretacji Waldemara Śmigasiewicza.
Choć trudno wyodrębnić jednego głównego bohatera dramatu, uznajmy, że jest nim Ryszard (Wojciech Leonowicz), zwyczajny, żonaty nauczyciel, który wynajmuje od dwójki obcych mężczyzn – Fana (Paweł Sanakiewicz) i Hanza (Marek Bogucki), pokój. Może zapytacie w jakim celu? Otóż po to, aby móc pobyć choć chwilę ze swoją kochanką Zofią (Urszula Grabowska- Ochalik). Nie dowiadujemy się jednak tego od razu, na początku w sposób dość dyskretny prezentowane są postaci Fana i Hanza, choć sztuka zmierza niejako do spotkania kochanków. Od początku perypetiom bohaterów towarzyszy absurd i to w dość przejaskrawionej formie. Przejaskrawione są także postacie, jak Ryszard, z zeszytami do oceniania, zdjęciami nagich dziewczyn pomiędzy kartkami książek oraz butelką wódki w torbie. Podobnie rzecz ma się z jego kochanką, egzaltowaną Zosią, studentką Akademii Sztuk Pięknych, która bardzo czegoś chce, ale jeszcze nie wie czego dokładnie (typowa kobieta?), z całą pewnością jednak w przyszłości będzie malowała. Wcześniej wspomniani lokatorzy pokoju to nieco gapowaci Fano i Hanz, pierwszy starszy, spędza czas na karmieniu rybek i struganiu jabłek, a młodszy trudni się ochroną budowy. Życie tej czwórki, niejako przez przypadek zostaje połączone w dziwaczny czworokąt, w tle którego widać nieumyte naczynia i stare łóżko.
Pośrodku tego dochodzi do rozmów mniej lub bardziej absurdalnych, choć podszytych zawsze jakąś powagą czy egzystencjalnym zapytaniem. Odczucia te jednak są dozowane w na tyle umiarkowany sposób, że widz nie czuje się przygnieciony ciężarem przekazu. Dlatego śmiechu na ustach zapewne Wam nie zabraknie, jeżeli tylko potraficie docenić ironię.
Sztuki z zasady podzielić można na tak ambitne, że aż trudne do pojęcia, a z drugiej strony, pozornie tak proste, że wydają się puste. „Pokój na godziny” to raczej odbicie historii jakich tysiące, o rolach jakie pełnimy w życiu, a może jakie przyszło nam pełnić. Jak również o tym, że czasami nie jesteśmy z nich zadowoleni. Bocznymi drzwiami wchodzą pojęcia takie jak – ucieczka przed samotnością czy poszukiwanie sensu. Być może „Pokój na godziny” nie zmieni Waszego światopoglądu, całkiem możliwe jednak, że pośród jednej z postaci znajdziecie cząstkę siebie, a jeżeli nie, to przynajmniej miło spędzicie wieczór.
Monika Matura