Wampiry nie mają łatwego życia, po Zmierzchu wielu kojarzy ich z błyszczącym na słońcu Edwardem. A przecież wszyscy wiemy, że to nie jedyny problem z jakim muszą się borykać. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie mogą wychodzić na słońce. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej na temat ich egzystencji z pomocą przychodzi „Co robimy w ukryciu”.
„Co robimy w ukryciu” to paradokument, pokroju tych, które znamy z naszej rodzimej telewizji. Czujne oko kamery dziennikarskiej śledzi codzienne (a w zasadzie conocne) problemy, z którymi borykają się bohaterowie. Viago, Deacon, Vladislav i Petyr mają już swoje lata, a jednak nie przeszkadza im to mieszkać wspólnie. Życie ze współlokatorami, jak wiemy, nie zawsze należy do najprzyjemniejszych. Deacon nie myje zakrwawionych naczyń, Vladislav sprasza na noc dziewczyny, Petyr niechętnie opuszcza swoją trumnę, a Viago próbuje jakoś utrzymać nad tym wszystkim kontrolę.
Jak wygląda życie wampirów oprócz niesnasek na kwadracie? Dzień spędzają w trumnie, za to nocą budzą się i wyruszają w miasto, zanim to uczynią zaprząta ich myśl o tym w co się ubrać, a nie jest to wbrew pozorom wybór łatwy. Gdy jesteś wampirem musisz dbać o to by wtopić się tłum. Niestety, z racji swojej niewidzialności w lustrze, musisz polegać na opinii kolegów, a ta nie zawsze bywa trafna. Jednak problemy z odpowiednim doborze kreacji to nie jedyny problem wampirów, zgodnie z tradycją wolą oni bowiem pić krew dziewic, a te stają się coraz trudniej dostępne. Będziemy także świadkami tego, jak wiele bałaganu może narobić niewłaściwe ugryzienie oraz pierwszych kroków w internetowym świecie. Nie zapominajmy także o odwiecznych wrogach wampirów, którymi są wilkołaki, oni także mają swoje pięć minut w tej produkcji.
Komedia przepełniona jest czarnym humorem oraz odniesieniami do kultowych już wampirzych produkcji pokroju „Wywiad z wampirem”, „Dracula” czy „Nosferatu”. Komizm polega przede wszystkim na obśmianiu znanych nam konwencji i cech które zwykliśmy przypisywać wampirom. Typ humoru przypomina niekiedy ten znany ze „Strasznego filmu” i zmierza w stronę humoru angielskiego, jeśli to do Was przemawia, to prawdopodobnie będziecie się dobrze bawili. Nowozelandzcy reżyserzy, którzy grają zarazem dwie z głównych ról, podjęli się zadania niełatwego, ale dzięki zastosowaniu dystansowi, wyszli z niego obronną ręką. Granica pomiędzy groteską a sięgnięciem dna bywa cienka, ale twórcom udało się jej nie przekroczyć. Polecam, jako miłośnik wampirzego kina.
Recenzowała: Monika Matura
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję kinu ARS.