Relaks? Słowo dla niektórych obce w dzisiejszych czasach. Dlatego aby go poczuć należy niekiedy wspomóc się sztucznymi środkami. Tak właśnie było w przypadku bohatera nowej powieści Juliusza Strachoty „Relaksie amerykańskim”.
Uzależnienie zaczyna się dość zwyczajnie, ot jedna różowa tabletka, a później coraz więcej i więcej. Najpierw przez stres, a później już właściwie bez powodu. Główny bohater powieści Julian, zaopatruje się w tabletki u lekarzy, lub też jak sam ich nazywa – dilerów. Sprawa nie jest jednak tak prosta jak mogłoby się na pozór wydawać. Ilość lekarzy jest skończona, więc albo trzeba wyjeżdżać poza miasto, albo wymyślać coraz to nowe historie w które doktorzy uwierzą, albo i nie.
Xanax jest dobry na wszystko, przynosi ukojenie i bezczas, otaczająca rzeczywistość staje się choć na chwilę bardziej znośna. Posiada jednak i skutki uboczne w postaci niepamięci, czyli braku wiedzy o tym co się w międzyczasie wydarzyło. A zdarzyć mogło się naprawdę wiele. No i przede wszystkim, gdy człowiek przesadnie się zrelaksuje, to można zapomnieć o istotnych rzeczach, np. o własnym ślubie. Ten problem dotknął właśnie Juliana Seratowicza, ale skoro się powiedziało tak, a właściwie, się nie powiedziało, to trzeba jakoś dalej w to brnąć.
Sprzedaje więc bohater kolejne firmowe laptopy i zbędną konsole w pobliskim lombardzie, następnie udaje się po upragnioną receptę, a na końcu ląduje w aptece. Trasa ta staje się chlebem powszednim zaprezentowanej postaci. Pomiędzy chwilami relaksu przychodzi gorzkie otrzeźwienie, że jednak coś jest nie w porządku, że życie dalekie jest od ideału i ktoś nas chyba oszukał. Tym kimś okazujemy się być my sami, dlatego lepiej czym prędzej poczęstować się kolejną różową tabletką aby zapomnieć o tych rozważaniach.
Wartko tocząca się akcja nie pozwala nam się ani na chwilę oderwać od „Relaksu”. Książka przedstawia życie uzależnionego, jednocześnie pokazując nieco inną twarz ćpuna. Bo chociaż to określenie może wydawać się przesadne, częściowo oparta na doświadczeniach autora książka, opowiada o problemie lekomani, która na miano ćpania zasługuje. Przyjęło się bowiem, że ciężkie narkotyki to i owszem problem, alkohol też, ale leki? Nie. Dlatego chociaż podczas czytania książki uśmiechniemy się i to nie raz, to zaprezentowany problem jest zupełnie rzeczywisty i poważny. I w taki oto sposób otrzymaliśmy świetnie napisaną książkę, której fabułę napisało życie. Po „Relaks amerykański” warto sięgnąć nie tylko podczas wakacyjnych wycieczek i nie tylko wtedy gdy mianuje się miłośnikiem polskich powieści.
Recenzowała: Monika Matura
Autor: Juliusz Strachota,
Tytuł: Relaks amerykański
Premiera: 3 czerwca 2015 roku
Wydawca: Korporacja Ha!art