Kolejny z cyklu stylizowanych graficznie na starodawne zeszyty naszych dziadków brulion, to wydanie idealne na czas rozpoczynających się dzisiaj wakacji i związanych z nimi rozmaitych podróży.
Ja swój urlop mam już za sobą. Kilkugodzinną podróż z małym dzieckiem (a nawet dwie, bo niestety z wakacji musiałam jednak wrócić do rzeczywistości) również. I powiem jedno – nigdy nic nie uświadomiło mi równie mocno, jak niezbędne w takich chwilach jest wsparcie, które przykułoby uwagę szybko nudzącego się malucha na… im dłużej tym lepiej! Dzieci snujące się między przedziałami pociągu z okrzykami niezadowolenia i nudy zionącej z oczu na innych pasażerów to jeszcze nic. Dwoje kilkulatków w zagraconym bagażami przedziale, chodzących z nudy dosłownie na głowach (niestety nie swoich, co mogłoby zabić nudę chociaż mojego dziecka, a wszystkich okolicznych pasażerów) dało mi jasno do zrozumienia, że z recenzją „Brulionu zabaw w podróży” muszę się pospieszyć. Bo sezon wakacyjny już otwarty, a co za tym idzie i rodzicielskie wyrywanie włosów z głów co wziąć do bagażu podręcznego, by nie zajęło wiele miejsca, a przykuło uwagę dziecka na wiele kilometrów.
Brulion, przyjmujący formę zeszytową miejsca dużo nie zajmuje. I choć nie jest gruby, zawiera w środku całe mnóstwo łamigłówek, znanych nam z naszego dzieciństwa zabaw i kreatywnych zadań, które poprzez swą różnorodność mają naprawdę spore szanse zająć czas naszemu dziecku na naprawdę długi okres. Zadania nie są specjalnie odkrywcze, bo generalnie opierają się na powszechnie znanym całym pokoleniom zabawach, a zamieszczone na jego stronach plansze np. z grą w kółko i krzyżyk, państwa- miasta są proste do samodzielnego narysowania na kartce papieru (która w bagażu zajmuje jeszcze mniej miejsca!), ale w dzisiejszych czasach „gotowców” i różnorodności rozrywek, gotowe, kompleksowo wydane propozycje gier i zabaw są moim zdaniem najlepszym sposobem na zaciekawienie dziecka i przetestowanie polecanych w Brulionie rozrywek.
Dziecko w książce – będącej właściwie kreatywnym zeszytem ćwiczeń – odnajdzie zarówno zabawy wymagające towarzystwa drugiej osoby (rodzica, rodzeństwa, współtowarzysza podróży), jak i takie na samodzielne spędzanie czasu. Wśród tych ostatnich znajdziemy m.in. krótkie kursy origami, czyli papierowe składanie samolotu, „piekła – nieba”, łódki, czapki, łączenie kropek, labirynty, czy też kursy malowania rysunków (pyszczka misia, ptaszka etc.). Jakość przedstawionych propozycji rozrywkowych dla dzieci jest różna – niektóre jesteśmy sami stworzyć (wspomniane plansze) lub wymyśleć (np. zabawa w „coś w pobliżu na literę…”), do innych przydają się jednak strony Brulionu (m.in. świetna gra w „Bystre oczko”, rysowanie portretu pamięciowego, dokańczanie rysunku z zamkniętymi oczami). Niezależnie jednak od stopnia oczywistości i popularności danej zabawy, dobrym pomysłem było zawrzeć je wszystkie, aby zmęczona podróżą rodzicielska wyobraźnia nie musiała niepotrzebnie pracować i wygrzebywać ze swojej pamięci znanych im scenariuszy na zabawę.
Dziecko poprzez różnorodność propozycji może wybierać na lewo i prawo swoje ulubione gry, a te które spodobają się najbardziej wyrwać z książki (wszystkie kartki są przeznaczone do prostego wyrwania dzięki zastosowaniu mikroperforacji) i przykładowo stworzyć swój własny zeszyt ulubionych zabaw. Dla tych, którzy z jakichś powodów nie poznali dotąd reguł gry w kółko i krzyżyk, szubienicę, sąsiadów, łapki, czołgi, smoka czy kartofla, autorzy na wewnętrznych stronach okładki stworzyli krótkie, przejrzyste ściągi z zasad gry.
Odwołujący się w swej grafice i treści do tradycji „Brulion zabaw w podróży”, to moim zdaniem jeden z lepszych pomysłów na zainwestowanie 15 złotych przed wakacyjnymi wojażami. W praktyce podróży z dzieckiem, z pewności sami to stwierdzicie!
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Autor: praca zbiorowa
Tytuł: Brulion zabaw w podróży
Premiera: 24 maj 2017
Wydawnictwo: Wilga