Zbiór krótkich form Uprawa roślin południowych metodą Miczurina otwiera opowiadanie, którego bohaterka przychodzi na własny pogrzeb. Pewnego dnia okazuje się być martwa, mimo że wciąż chodzi po Ziemi. To tylko jeden ze sposobów, który Weronika Murek wybiera, by opowiedzieć o śmierci, której ustawiczna, niepokojąca obecność jest u autorki niemalże znakiem rozpoznawczym. Warto zastanowić się nad tym, dlaczego takie obrazowanie wciąż nas porusza i w jaki sposób wyparty dziś ze świadomości zbiorowej fakt ludzkiej śmiertelności może jeszcze na nas oddziaływać.
Kultura współczesnego Zachodu dołożyła wszelkich starań, żebyśmy mogli zapomnieć o umieraniu i wszystkim, co się z nim wiąże. Zaawansowane technologie medyczne i sanitarne pozwoliły nam uwolnić się od większości fizjologicznych dolegliwości związanych z chorobą i starością, a instytucje przeznaczone do opieki nad osobami umierającymi zwolniły większość z nas z konieczności kontaktu z martwym ciałem. Za sprawą tych przemian sfera śmierci i związanych z nią cielesnych “nieczystości” została dokładnie wydzielona i odgrodzona w bezpiecznej odległości od naszego doświadczenia. Z pomocą podtrzymywanego przez komercyjne przekazy medialne normatywnego obrazu ciała młodego, kultura współczesna zdołała skutecznie odsunąć wizję śmiertelności poza zasięg naszego wzroku. Proza Weroniki Murek jest eksperymentem polegającym na przywróceniu jej w obręb refleksji i sprawdzeniu, jak jej obecność zadziała na czytelnika.
Okazuje się, że eksperyment wywołuje interesujące skutki. Literackie obrazy autorki są niebywale niepokojące, a postaci i wydarzenia wywołują mimowolne ciarki na plecach. Dlaczego się tak dzieje? Wydaje się, że Uprawa roślin… efekt ten zawdzięcza udanej próbie zatarcia granic i przybliżenia do siebie sfer życia i śmierci, ludzkiej i boskiej, racjonalnej i irracjonalnej – oraz zakwestionowanie podziałów między nimi.
Pierwszym, oczywistym gestem zbliżenia, jakiego dokonuje autorka, jest wprowadzenie martwego ciała w sam środek toku życia codziennego. Niezależnie od tego, czy jest ono w tekście bezpośrednio wyeksponowane i opisane – jak w opowiadaniu W tył, w dół, w lewo – czy też lokuje się na marginesie, poza zasięgiem wzroku – jak w Alergii na pióra pudrowe i Trzecim pochówku generała Sikorskiego… – nie daje o sobie zapomnieć świadomość jego ustawicznej bliskości i obecności. Wrażenie nienaturalności potęguje fakt, że bohaterowie Weroniki Murek przechodzą nad wspomnianymi ciałami do porządku dziennego – akcja opowiadań toczy się swoim dziwacznym, kulawym rytmem tuż obok trumny i nawet jeśli postaci wracają na nią baczną uwagę, to przez większość czasu zajęte są swoimi sprawami – nic nie robią sobie z bliskości ciała.
W niepamięć odeszły czasy, gdy – zależnie do obowiązującej tradycji – rodzina czuwała od paru godzin do paru dni przy zmarłym, który pozostawał w domu aż do momentu pochówku, a granica między żywymi i umarłymi była płynna. Wizja, w której trumna staje się naturalnym elementem krajobrazu jest tym, z czym chyba najtrudniej sobie czytelnikowi poradzić. Neguje odrębność martwego ciała i nie pozwala dokonać potrzebnego nam oddzielenia. Efekt niepokoju wzmacniają fragmenty takie jak ten, w którym o chłopcu mówi się, że “jest z mięsa” – które przypominają nam, że my również jesteśmy ciałem, z którego kiedyś ujdzie życie.
Drugą granicą, która zostaje u Weroniki Murek naruszona, jest ta oddzielająca człowieka od Absolutu. Jak pisał Max Weber, w procesie dwukrotnego “odczarowania świata” niektóre społeczności ludzkie najpierw przeszły od myślenia magicznego do religijnego, a następnie porzuciły religię na rzecz empirycznej racjonalności. Wspomniane odczarowanie, które towarzyszyło tym przejściom, najpierw polegało na usunięciu przenikającej cały świat magii i skoncentrowaniu jej w osobie bóstwa, które zostało ulokowane we względnie oddzielnej sferze nadprzyrodzonej, a potem na zanegowaniu istnienia owej sfery i w efekcie usunięciu z doświadczenia wszystkich elementów ponadnaturalnych. W kulturze współczesnego, oświeconego Zachodu dominują drugi oraz trzeci w kolejności światopogląd. Wizja empiryczno-racjonalna wyklucza istnienie Absolutu, nawet jednak w obrębie religijnej wizji świata mamy dziś do czynienia z Absolutem dokładnie zdefiniowanym, zamkniętym w obrębie silnie rozwiniętych doktryn religijnych i dobrze określonych rytuałów. Jakikolwiek udział ma ten Absolut w doświadczeniu osób wierzących, można go nazwać “bezpiecznym”. Kontekst religijny jest dość dobrze oddzielony od pozostałych sfer życiowych i najczęściej nie ma dziś pierwszeństwa nad kontekstem naukowym (któremu w praktyce ufamy na co dzień i wykorzystujemy go częściej), a Bóg nie jest zagrożeniem – raczej ostoją, wytchnieniem, nadzieją.
Opowiadania Weroniki Murek ożywiają mocno już dziś zapomniany światopogląd magiczny. Oczywiście rozgrywają się w kontekście religii katolickiej, ale jest to katolicyzm ludowy, przednowoczesny, w którym wierzenia doktrynalne mieszają się z pozostałościami wierzeń pogańskich, w swej naturze magicznymi. Absolut nie jest tu nieosiągalną, transcendentną figurą pełną godności, lecz ma ludzką twarz (Maryja dziergająca skarpety) i przywoływany jest w trywialnych kontekstach (Jezus chowający się pod łóżkiem). Można powiedzieć, że dokonuje się tu gest profanacji, który według włoskiego filozofa, Giorgio Agambena jest równoznaczny z odzyskaniem profanowanego obiektu i przywróceniem go sferze dozwolonego wykorzystania, czyli – właśnie – z przybliżeniem. W ten sposób obecny Absolut niepokoi, ponieważ nie jest już bezpieczny – przez swoją niejasną i nieprzewidywalną bliskość narusza ramy światopoglądu religijnego. Maryja, która może zmusić nas do wiecznego przytrzymywania jej kłębka wełny, staje się raczej figurą przerażającą, niż niosącą pocieszenie.
Kwestia wspomnianej już opozycji racjonalności i irracjonalności zostaje w Uprawie roślin… zdestabilizowana. Konwencja przypominająca realizm magiczny, którą wykorzystuje Weronika Murek, w znany nam już np. z prozy Olgi Tokarczuk sposób zaciera granicę między tym, co realne a tym, co fantastyczne. Inaczej niż konwencja fantastyczna, nie wyznacza jasnych reguł funkcjonowania zjawisk ponadnaturalnych, lecz wrzuca nas każdorazowo w sytuację niepewności. Jako czytelnicy doświadczamy jej nie tylko próbując dociec, co w opowiadaniach wydarza się naprawdę i z czym właściwie mamy do czynienia, ale także za pośrednictwem postaci, które – jak np. Maria, która nie jest pewna, czy żyje, czy umarła – nie odnajdują się dobrze w świecie przedstawionym. Gdy bohaterowie Alergii na pióra pudrowe stwierdzają, że modlitwy dzieci wskrzesiły uśpionego wcześniej psa, ponieważ jedno z nich zapewnia, że widziało go znów żywego, nie jesteśmy pewni, czy to cud czy niepoczytalność. W ten sposób odbywa się ciągła gra z przekonaniami czytelnika, któremu nigdy nie dostarcza się zadowalającego wyjaśnienia sytuacji.
Zachowania bohaterów również rzadko kiedy mają coś wspólnego z naszymi standardami racjonalności. Chłopiec w Trzecim pochówku generała Sikorskiego… prześwietla jajka latarką, by sprawdzić, czy któreś z nich “jest w środku żywe”. Inspektor w O prawdopodobnej śmierci polskiego kosmonauty przeszukuje częstotliwości radiowe, żeby usłyszeć głosy zmarłych. Mając za przewodników błądzących tak po omacku lub zapętlonych w powtarzanych bez sensu czynnościach bohaterów, czujemy się w rzeczywistości przedstawionej tym bardziej nieswojo. Odkrywają oni przed nami jej najbardziej irracjonalną stronę. W naszym przedsięwzięciu poszukiwania sensu urywki wypowiedzi, które słyszymy i niedokończone działania, które obserwujemy, stanowią mizerne wsparcie.
Lektura opowiadań Weroniki Murek potwierdza intuicję, że jedynym, co zapewnia nam dziś poczucie bezpieczeństwa i pozwala odepchnąć wizję śmiertelności, jest rozbudowana maszyneria techniczno-kulturowa, która z jednej strony oczyszcza sferę naszej aktywności z fizycznych konsekwencji umierania, z drugiej – koncentruje nasze niepokoje metafizyczne w zdystansowanej figurze Boga, poddając wolną od śmierci rzeczywistość regułom bezpiecznej racjonalności. Gdy zbuduje się wyobrażony świat, który nie podporządkowuje się któremuś z tych rozgraniczeń, ma on zdolność zachwiać tym poczuciem bezpieczeństwa. Efekt ten wyraża się w owym osobliwym poczuciu niepokoju, który towarzyszy lekturze opowiadań Weroniki Murek. Bardzo sprawnie dokonując wspomnianego zabiegu przybliżenia, autorce udało się stworzyć ciekawy komentarz na temat usytuowania śmierci w kulturze współczesnej.
Adam Partyka
Podczas nadchodzącego Festiwalu Conrada odbędzie się spotkanie z Weronika Murek.
Kiedy: 21 października, godz 16.00
Gdzie: Pałac Czeczotka, róg ulic św. Anny i Wiślnej