Moja córka rozkochała mnie w wielkoformatowych, kartonowych picturebook’ach. Zero tekstu, same obrazy, z milionem drobnych szczegółów, opowiadających z osobna swoją własną, kontynuowaną na kolejnych stronach historię. Książki obrazkowe nudzą się dużo wolniej niż te z tradycyjnie opisaną fabułą, bo nie trzymamy się tu ścisłego tekstu – czytamy obrazami, a że jest ich tak dużo, każda opowieść zaczyna się i kończy na zupełnie innych detalach.
Tym razem, w nasze ręce wpadły dwie książki wydane nakładem Wydawnictwa Babaryba – „Nie ma jak w domu” i „Nasze miasteczko”. Autorzy serii bardzo skutecznie zadbali o to, by na każdej stronie wiele się działo, i by czytelnicy mogli spędzać długie godziny na podglądaniu tętniącego barwą, przygodami i szczegółami życia mieszkańców osiedla/ miasta.
W „Naszym miasteczku” czytelnik może śledzić życie pewnego miasteczka na przykładzie bohaterów, których losy przecinają się ze sobą, mając swoją dalszą kontynuację na następujących po sobie stronach. Czytelnik oglądając kolejne odsłony życia miasta, może dodatkowo trenować bystrość swojego oka, wyszukując swego ulubionego bohatera na kolejno obracanych stronach i podglądać jak kontynuowana będzie jego historia.
„Nie ma jak w domu” to z kolei osobiście mój ulubiony tytuł z serii książek typu picturebook. Tu mamy okazję „podglądnąć” co dzieje się w kolejno usytułowanych na osiedlu domach. Poznając ich mieszkańców, oglądamy korelacje rodzinne, sąsiedzkie znajomości, przedszkolne zabawy, rozłożone na kolejnych stronach przygody. Najlepszym przykładem tak zwanego podglądania kolei życia bohaterów jest chyba rodzina z mamą w ciąży, która na okładce pojawia się jeszcze z dużym brzuchem, potem jest badana przez lekarza, znika, by na końcu pojawić się w swoim domu z maluszkiem zawiniętym w kocyk. Przedstawienie na samym końcu bohaterów, z wyrysowaniem wszystkich rodzin, znów prowokuje zabawę w szukanie ich na każdej ze stron, sprawdzanie co robią, z kim się znają, jak mieszkają.
To trochę takie patrzenie przez okno z mieszkania usytuowanego blisko ruchliwej ulicy, tyle że tu możemy obejrzeć ciąg dalszy (lub w przypadku drugiego tytułu, wręcz dosłownie zaglądnąć do wnętrz domów). Co stało się z dzieckiem, które upadło z huśtawki i które karetka zawiozła do szpitala? Gdzie pędzą muzycy? Jak skończy się nagłe oberwanie chmury? Gdzie i po co babcia nosi pod pachą wielką lampę? Kto zna się z przedszkola, kto jest czyim bratem, córką, babcią? Śledząc kolejne strony zaprzyjaźniamy się z bohaterami, poznajemy relacje między nimi, a na ostatniej stronie (okładce) dokładnie zapoznajemy się z ich imionami i grupujemy je w rodziny.
Książki bez tekstu to wyjątkowe, nie nudzące się chyba nigdy opowiadania, które rozwijają zdolności opowiadania, budują słownictwo, wyostrzają wzrok, trenują koncentrację i skupianie uwagi na wybranym elemencie (bohaterze). Wydawca ma rację, pocieszając tych, którzy martwią się, że nie potrafią wymyślać historyjek. One w tych książkach naprawdę już są – trzeba je tylko opowiedzieć.
Serdecznie polecam.
Kategoria wiekowa: 2+ (do spokojnie ok 5 lat)
Autorzy: Doro Gobel, Peter Knorr
Tytuł: Nasze miasteczko, Nie ma jak w domu
Liczba stron: 14
Rok wydania: 2019
Wydawnictwo Babaryba