A gdyby tak zamknąć oczy i przenieść się na inną długość geograficzną – do dalekiej Azji, np. do Nepalu. Co pojawia się w wyobrażeniach, myśląc o tym kraju? U mnie z pewnością wysokie szczyty górskie i krajobraz porośnięty zielenią. Z pewnością także kolory miejskie Katmandu, uśmiechnięte twarze mieszkańców i nieodgadnione przyprawy na bazarach. Taki pocztówkowy obrazek, wykreowany przez popkulturę, to fasada dla kraju, który ma pod wierzchnią warstwą swoje problemy i wady. Jaki Nepal przedstawia Iwona Szelezińska w „Kopnij piłkę ponad chmury. Reportaże z Nepalu”?
Nie ma lukru, nie ma też utartych tras turystycznych, rekomendowanych w przewodnikach, ani drogi na skróty – Autorka książki bezkompromisowo przestawia historie i obrazki, od których sporo z nas uciekałoby wzrokiem. Opowieść, która najbardziej mnie zaintrygowała, dotyczy tradycji Kumari – ziemskiej postaci bogini Taledźu, która współcześnie wciela się w ciało małej dziewczynki, która do czasu pierwszej miesiączki otaczana jest kultem i opieką. Nie każdy jednak może przejść „casting”, by stać się Kumari – ściśle określone jest nie tylko pochodzenie, ale także cechy fizyczne. Przyznam szczerze, że tylko czekałam na moment, w którym eks-bogini zechce podzielić się doświadczeniami i opowie jak poradziła sobie po powrocie do swojego wcześniejszego życia. Nie jest to z pewnością łatwe zadanie, by zrezygnować z zaszczytnej roli i po kilku latach ponownie zasiąść w szkolnej ławce i jadać mniej wytworne posiłki. Społeczeństwo nepalskie wciąż jednak pełne jest wiary w boską misję dziewczynek, a misja bycia Kumari traktowana jest jako wyróżnienie dla dziecka i rodziny. Bardzo mocno usiłuję sobie wyobrazić przeniesienie takiej tradycji na grunt europejskiego państwa – niestety bezskutecznie, jednak ten obyczaj sięga aż XVII wieku – czyli na tyle długo, że stał się filarem tożsamości Nepalczyków.
O ile wątki związane z Kumari mają kolor złota, są związane z duchowością i wyjątkowością, o tyle kolejne historie są po drugiej stronie bieguna: pełne są smutku, przemocy i współczucia. Dotyczą bowiem porwań, handlu ludźmi i ucieczek przed gniewem oprawców. Ta ciemniejsza strona reportaży z Nepalu zaskakuje i rodzi automatyczny bunt – jak w XXI wieku przestępczość wobec kobiet (a właściwie: kilkunastoletnich dziewczynek) może mieć tak ogromną skalę? Bohaterki dzielą się historiami wyprawy do większego miasta przed głodem, panującym na wsiach, doświadczeniami bycia sprzedaną do domu publicznego. To naprawdę trudne opowieści osób, które często nie mają się do kogo zwrócić o pomoc. Choć niektóre fragmenty czyta się ze łzami w oczach, w innych przebijają się zaskakujące zakończenia – szczęśliwe małżeństwa czy zaznanie kropli sprawiedliwości, np. gdy udaje się wywalczyć wyrok dla swojego oprawcy (co wciąż jest rzadkie z uwagi na system sądowniczy oraz mentalność, które każą ofiarom nie przyznawać się do „zhańbienia”).
„Przez długie lata, kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt, wynajmowali dom, nie było ich stać na własny. Kolejne dzieci rodziły się w wynajmowanych pokojach, na cudzych podłogach, w obcym otoczeniu. (…) Dla Nepalczyków dom jest ważny, (…) ale musi być własne. Wynajmowanie domu świadczy o problemach, przynosi niepewność jutra.”
Obok biografii i książek kucharskich, po reportaże sięgam najczęściej. Lubię ludzki punkt widzenia, jaki przedstawiają, historie bez poprawek i próbę uchwycenia cudzego życia czy miejsca. Nie przeraża mnie to, że będzie gorzko i bez wymarzonego scenariusza – książka Iwony Szelezińskiej ma w sobie tą prawdę, od której nie można odwracać wzroku.
Autor recenzji: Małgorzata Świerad
Tytuł: „Kopnij piłkę ponad chmury. Reportaże z Nepalu.”
Autor: Iwona Szelezińska
Data premiery: 2018 r.
Wydawnictwo: Marginesy