Od 1975 roku, kiedy to po raz pierwszy wydana została w Stanach Zjednoczonych książka pt. „Wyzwolenie zwierząt” zmieniło się sporo – żyjemy w cyfrowym świcie. Czy jednak wiele zmieniło się w temacie traktowania czworonogów? Jest przecież coraz więcej schronisk (kiedyś bezpańskie psy były częstym widokiem w miastach), świadomość społeczna też jest większa… Autor jednak przedstawia obiektywne argumenty świadczące o tym, że w walce o poprawę jakości życia zwierząt wciąż pozostało wiele do zrobienia.
Autor rozpoczyna swoje rozważania od zdefiniowania szowinizmu gatunkowego, który – jego zdaniem – jest główną przyczyną w niewłaściwym traktowaniu zwierząt. „Szowiniści gatunkowi przyznają interesom członków własnego gatunku pierwszeństwo przed interesami stworzeń należących do innych gatunków”. Taka postawa właśnie leży u podstaw wykorzystywania zwierząt, zabijania i traktowania przedmiotowo. To właśnie szowinizm gatunkowy sprawił, że na szeroką skalę hoduje się zwierzęta i ptactwo domowe, prowadzi się fermy futer czy wykorzystuje się zwierzęta w laboratoriach.
Peter Singer, autor książki, jest współczesnym filozofem-etykiem, który swoją publikacją wywołał w latach 70. jedną z pierwszych publicznych dyskusji na temat praw zwierząt. Wielu zarzucało mu subiektywizm (z racji swoich przekonań jest wegetarianinem), nie każdy rozumiał zapał w debacie, jednak nie można odmówić mu sukcesu. Dzięki „Wyzwoleniu zwierząt” koncerny kosmetyczne zaczęły wycofywać się z testów na zwierzętach, możliwa jest społeczna debata na temat praw zwierząt, a wegetarianie stanowią coraz liczniejszą grupę.
„Musimy wziąć odpowiedzialność za własne życie i starać się uwolnić je od okrucieństwa. Powinniśmy więc przede wszystkim przestać jeść mięso. A jednak wielu ludzi, przeciwnych okrucieństwu wobec zwierząt, wzdryga się przed tym krokiem. To właśnie o nich przejęty duchem humanitaryzmu osiemnastowieczny pisarz Oliver Goldsmith powiadał: „Współczują i zjadają obiekty swojego współczucia.”
Najbardziej zszokował mnie rozdział dotyczący testów kosmetyków na zwierzętach – choć od niedawna staram się szukać marek „cruelty free” nie sądziłam, że za tym tematem kryje się niewyobrażalna skala cierpienia. Przyznam nawet, że miałam ochotę przekartkować fragmenty, które dokładnie opisywały to, jak traktuje się w laboratoriach np. króliki. Zdjęcia dokumentujące testy szamponu dziecięcego (który przecież nie może szczypać oczu) na przekrwionym, i wreszcie wylewającym się króliczym oku są przerażające – zwyczajowo wykonuje się je zakrapiając oko substancją potencjalnie drażniącą i odczekanie od kilku godzin do tygodnia, by porównać w jakim stanie było oko przed eksperymentem. Zdjęcia zrobione w trakcie testów przerażają – nie można jednak biernie odwracać od nich oczu. Sprawdzajmy oznaczenia na kosmetykach!
Zastanawiam się komu najchętniej poleciłabym „Wyzwolenie zwierząt”? Chyba wszystkim (choć pewnie niekoniecznie się wszystkim spodoba) – ale z pewnością każdemu, kto czuje, że chciałby coś zmienić, by zwierzętom było lepiej. Autor naturalnie zachęca do wegetarianizmu, nie ubarwiając prawdy, że kotlet na talerzu to po prostu martwe ciało jakiegoś zwierzaka. Nawet jeśli ktoś nie jest w stanie zrezygnować od zaraz z jedzenia mięsa, może np. ograniczy jego spożywanie? Warto także zainteresować się tym, jakiej klasy są kupowane w sklepie jaja czy używane kosmetyki nie są przypadkiem testowane na zwierzętach. Ach, i dla wszystkich „zmartwionych” czy faktycznie jedząc roślinnie nie zabijamy roślin jest też specjalne miejsce w tej książce, polecam!
Autor recenzji: Małgorzata Świerad
Tytuł: „Wyzwolenie zwierząt”
Autor: Peter Singer
Przekład z języka angielskiego: Anna Alichniewicz, Anna Szczęsna
Data premiery: 2018 r.
Wydawnictwo: Marginesy