Tytułowy Kod Dedala to książka, która miała zostać przetłumaczona w tym samym czasie na dziewięć języków. W celu uniknięcia zagrożenia, że jej fragmenty dostaną się w niepowołane ręce wprowadzonych zostało szereg zabezpieczeń. Większość z nich powodowała, że – mimo stworzenia pozorów luksusu – zamknięci w tym miejscu ludzie czuli się jak w więzieniu.
Twórcy Kodu Dedala inspirowali się prawdziwymi wydarzeniami, jakie miały miejsce przy okazji tworzenia tłumaczeń książki “Inferno” Dana Browna. O ile jednak w rzeczywistości tłumacze spędzili dwa miesiące w pięknym hotelu, to tutaj wydawca zamyka naszych dziewięciu bohaterów w bunkrze na terenie posiadłości, z której nie ma ucieczki. Ta ponura sceneria będzie świadkiem gry i intrygi, które wielokrotnie zaskoczą widza i spowodują wzmożoną aktywność szarych komórek. Siłą filmu jest tylko dobrze napisany scenariusz i scena, na której rozgrywa się cała akcja, ale i świetna gra aktorska. Na szczególne wyróżnienie zasługuje brytyjski aktor Alex Lawther, który swoim profesjonalizmem pokazuje, że jego kreacja aktorska w serialu “The end of the f***ing world” nie jest dziełem przypadku.
Nie odnosząc się zbyt szczegółowo do samej intrygi, aby nie psuć zabawy z odkrywania coraz to nowszych elementów układanki, wspomnijmy tylko o jednym z aspektów filmu, który w naszym odczuciu może Was zachęcić do oglądnięcia filmu. Elementem tym jest motywacja poszczególnych bohaterów. W świecie przesiąkniętym strumieniami nigdy niekończącej się żądzy pomnażania własnego dobrobytu bezwzględnie depczemy na swojej drodze zarówno innych ludzi, jak i sprzeniewierzamy samych siebie. Wszystko po to, aby oddać cześć bogom materializmu z nadzieją, że może tym razem ich łaska spłynie na nas. W czasach, w których wszędzie czuć napięcie i oczekiwanie na to, co się zdarzy, ciągła atmosfera strachu bardzo mocno odbija się w popkulturze (choćby film “Joker” Todda Phillipsa). Tym bardziej cieszy, że ten na wskroś europejski film potrafi podejść do tematu w nieco bardziej strawny i rozrywkowy sposób, nie gubiąc przy tym napiętnowania ślepoty i mizantropii ludzi, którzy poddają się niepohamowanemu dążeniu do odrzucenia wszystkiego, co moralne i akceptowalne przez ogół “zwyczajnego” społeczeństwa. Amittit merito proprium, qui alienum appetit – słusznie traci swoje ten, kto sięga po cudze…
Po wyjściu z kina zaczęła się tradycyjna dyskusja o tym, które elementy oceniamy pozytywnie, czy coś nas rozczarowało, co nas zaskoczyło i czy film sprostał naszym oczekiwaniom. Okazało się, że właśnie oczekiwania to kluczowa kwestia decydująca o pierwszych wrażeniach po obejrzeniu filmu. To z nas, które przed rozpoczęciem seansu nie wiedziało zbyt wiele na jego temat, miało bardziej pozytywne wrażenia zaraz po jego zakończeniu. To drugie natomiast, które czytało zapowiedzi i dostrzegło napis “thriller”, miało wrażenie, że czegoś zabrakło. To film, który dobrze się ogląda, który nie obciąża emocjonalnie, którego zwrotami akcji większość widzów będzie zaskoczona. Jeśli ta recenzja zachęciła Was na tyle, żeby poświęcić 1 godzinę i 45 minut, nie szukajcie żadnych dodatkowych informacji, a powinniście być zadowoleni ze swojego wyboru.
Autor recenzji: Agnieszka i Krzysztof Wrońscy
Tytuł: Kod Dedala
Scenariusz: Régis Roinsard, Romain Compingt, Daniel Presley
Reżyseria: Régis Roinsard
Data premiery: 20 grudnia 2019 (Polska), 18 grudnia 2019 (świat)
Obejrzane dzięki uprzejmości: Cinema City