„Życie, życie jest nowelą” – śpiewa Ryszard Rynkowski w znanej z serialu piosence. Czy można opowiedzieć życie człowieka w nieco ponad godzinę? Spektakl „Bóg, ja i pieniądze” udowadnia, że tak.
Życie – tyle mądrych głów się nad nim pochylało i wciąż pochyla. Wszystko po to, by je w końcu zrozumieć. W księgarniach dostępne są liczne książki, które mają nam pomóc dobrze żyć. Innym razem uświadomić nam, że życie bywa trudne, jest kruche i warto je przeżyć po swojemu. O tym wszystkim wie także bohaterka recenzowanej przeze mnie sztuki – Maria. Bohaterka to kobieta w średnim wieku, która swoje już przeżyła. Ma już dorosłego syna i rozwód na koncie. Teraz cieszy się wnukami i analizuje swoją przeszłość. Swoimi przemyśleniami dzieli się z ekspedientką z osiedlowego sklepiku, do którego dość często wpada. Całość akcji dzieje się właśnie w tej przestrzeni: w centrum sceny znajdują się bowiem drewniane skrzynki, w których często znajdują się owoce czy warzywa. Tutaj użyto ich do zbudowania imitacji lady, na nich siada również bohaterka snująca swoje opowieści.
Maria (Hanna Bieluszko) opowiada o swoim dzieciństwie, pierwszej miłości i złamanym sercu, niespełnionej karierze i marzeniach, przypadkowym małżeństwie, dorosłym synu i wnukach. Niekiedy jej rozważania sięgają dalej, jak wtedy gdy zastanawia się nad moralnością czy wiarą i kwestią istnienia Boga. Bohaterka opowiada też o sprawach bieżących. Reszta wydarzeń dzieje się poza sceną. O upływającym czasie dowiadujemy się właśnie ze słów bohaterki oraz jej zmieniających się strojów. Centrum wydarzeń stanowią nie tylko przeszłe doświadczenia kobiety, ale i miłość, która niespodziewanie jej się przytrafia, teraz, gdy już w ogóle na nią nie liczyła.
W blisko półtorej godziny poznajemy praktycznie całe życie bohaterki. Do dziejących się spraw Maria stara się podchodzić z dystansem, o pewnych rzeczach mówić nie chce, jakby jeszcze nie była z nimi pogodzona. Zdaje sobie ona sprawę również ze straconych szans, innym razem rozważa, jak mogło potoczyć się jej życie. Jednak dzięki miłości, znowu zaczyna skupiać się na teraźniejszości.
Monodramy są dużym wyzwaniem dla aktora, nie tylko nie ma on zbyt dużo chwil na oddech, musi jeszcze utrzymać uwagę widzów na sobie i ich zainteresować. Hannie Bieluszko ta sztuka się udała. Napisany przez Macieja Wojtyszko tekst, wzrusza, niekiedy bawi, ale przede wszystkim pozwala zauważyć wiele punktów stycznych z naszymi życiami. Dzięki minimalizmowi forma nie przerasta treści, a mimo upływu lat spektakl nie traci na aktualności. Polecam, jeśli szukacie „ciepłego” przedstawienia na zbliżające się chłody.
Auto recenzji: Monika Matura
Tytuł spektaklu: Bóg, ja i pieniądze
Tekst, reżyseria, scenografia: Maciej Wojtyszko
Aktorzy: Hanna Bieluszko
Muzyka: Bolesław Rawski
Premiera: 14.05.2015
Teatr: Teatr im. Juliusza Słowackiego