Dorota Masłowska to jedna z tych autorek, którą albo się kocha, albo nienawidzi. Jej debiut zgarnął z miejsca Paszport Polityki i był szeroko komentowany. Doczekał się nawet ekranizacji filmowej z główną rolą Borysa Szyca. A teraz na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie możemy zobaczyć jego kolejną adaptację teatralną.
Andrzej Robakowski na dzielnicy znany lepiej jako Silny, to przedstawiciel subkultury dresiarzy. Czasy, w których przyszło mu żyć, do najłatwiejszych nie należą, bo oto na mieście toczy się wojna polsko-ruska. Jego stanowisko w kwestii przynależności do stron jest rzecz jasna oczywiste, przy czym warto zaznaczyć, że Andrzej ma serce na dłoni, z taką samą ochotą napije się piwa, co i obije „Ruskiemu” twarz. Poznajemy go w momencie jego miłosnych perturbacji. Chłopak spotyka się bowiem z Magdą, ale dziewczyna właśnie planuje nieco zmienić swoje życie. Silny zaś nie bardzo pasuje do nowego modelu. Jesteśmy więc świadkami jego spotkań z innymi kobietami. I w tym miejscu zatrzymajmy się, by nieco bliżej poznać wspomniane dziewczyny.
Warto też zaznaczyć, że w spektaklu Świątka, wszystkie role grane są przez kobiety i że niekiedy dublują się one, na zmianę wypowiadając to kwestie Silnego, to bohaterek. Są to: Magda (Katarzyna Zawiślak-Dolny) tęskniąca za lepszym życiem u boku kogoś innego, ubrana niczym królewna, w rozkloszowanej sukience; Natasza (Marta Waldera) z koroną na włosach, ale osobowością zbliżoną do wojskowych barw, które nosi; dziewczęca i niewinna Ala (Karolina Kozoń); Andżela (Anna Paruszyńska) rodem z Castel Party albo Halloween; Arleta (Natalia Strzelecka) w panterce i z licznymi siatami i w końcu matka Silnego (Marta Konarska). Paniom towarzyszy jeszcze kościotrup, będący w zasadzie jedynym męskim aktorem tego wieczoru. „Dziewczyny Silnego” choć bardzo różnorodne i tak różne od siebie, łączy pewność siebie. Nie boją się wykrzyczeć, czego chcą i jakie jest ich stanowisko. A jeśli zajdzie taka potrzeba, wtedy z całą pewnością staną do walki w trwającej wojnie.
Tło dla opowieści poprzez czas i miejsca stanowią sztuczne róże, którymi w całości pokryta jest scena, na środku znajduje się natomiast budowla, ni to muzealna instalacja, ni bezdenna otchłań. Raz na jej skraju siedzi matka Silnego, innym razem ukrywa się w niej Andżela. Choć więc miejsca, w których znajdują się bohaterowie, musimy sobie dopowiadać w wyobraźni, to nie przeszkadza nam to ani przez chwilę. Wszystko zostało bowiem dość dobrze przekazane przez Masłowską w dialogach bohaterów.
Kilka dobrych lat temu po licznych rekomendacjach udałam się do Starego Teatru na „Pawia królowej” również Pawła Świątka. Jeśli ten spektakl podobnie jak mnie, przypadł Wam do gustu, możecie się obawiać, że „Wojna…” będzie odcinaniem kuponów. Niepotrzebnie. Nie mamy tu do czynienia z powtórką z rozrywki. Duża w tym na pewno zasługa postawienia na kobiecą obsadę. Męska opowieść staje się opowieścią kreśloną głosem kobiet, przy czym wcielają się one w powierzone role tak plastycznie i tak sugestywnie, że nawet nie wiemy, kiedy mija nam półtorej godziny spektaklu. A książka Masłowskiej, choć doczekała się już pełnoletności, zdążyła na nowo stać się aktualna.
Autor recenzji: Monika Matura
Tytuł: Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną
Reżyseria: Paweł Świątek
Adaptacja i dramaturgia: Mateusz Pakuła
Scenografia i kostiumy: Marcin Chlanda
Asystent scenografa: Katarzyna Sobolewska
Muzyka: Dominik Strycharski
Obsada: Natalia Strzelecka, Marta Waldera, Katarzyna Zawiślak-Dolny, Karolina Kazoń, Anna Paruszyńska, Marta Konarska
Teatr: Teatr im. Juliusza Słowackiego
Data premiery: 02.03.2019r.