Ingmar Villqist, polski reżyser ukrywający się pod norweskim pseudonimem to autor tytułowego dramatu jaki można zobaczyć na deskach Teatru Bagatela.
Akcja rozgrywa się w ciągu jednej nocy. W skromnie urządzonej izbie, gdzie na pierwszym planie stoi biały kredens i drewniany stół z dwoma krzesłami krząta się Karla (Anna Rokita). Niedawno do mieszkania wrócił też Helver (Michał Kościuk), który w emocjonujący sposób opowiada o zamieszkach na ulicy, o tym jak pogonił „ścierwusów”, a w nagrodę od „kolegów” dostał szturmówkę. Opóźniony w rozwoju Helver nie zdaje sobie jednak sprawy, że i on jest odmieńcem, i prędzej czy później padnie ofiarą faszystowskiej fascynacji.
Ze zmiennymi nastrojami Helvera, Karla radzi sobie świetnie. Rozmawia z nim, uspokaja go, podaje mu ulubioną leguminę. Niestety w niektórych sytuacjach jest bezbronna. Helver nieświadomie poniża ją psychicznie i fizycznie. Kiedy kazał jej robić musztrę, wchodzić pod stół wykrzykując przy tym, że to dla jej dobra, bo tylko „ścierwusy” nie potrafią stać na baczność wszyscy na sali zamarli. Po histerycznym szale mężczyzny niespodziewanego napadu agresji dostaje Karla. Kobieta opowiada o swoich przeżyciach z dawnych lat, które wpłynęły na jej psychikę i kolejne losy obojga bohaterów.
Kim tak na prawdę są dla siebie nawzajem Karla i Helver? Czy to matka i syn? Chory mężczyzna i jego opiekunka? Dwoje ludzi połączonych emocjonalnie, ale nie potrafiących odnaleźć się w świecie?
Genialnie z oddaniem emocji poradzili sobie aktorzy. Stworzyli oni wiarygodne psychologiczne postacie . To dzięki tym dwojgu aktorom wywołane emocje i przemyślenia pozostały w mojej głowie na długo po zakończeniu spektaklu.
Spektakl zobaczyłam dzięki uprzejmości Teatru Bagatela.
Paulina Galisz