W jaki sposób z prostej historii dla nastoletnich odbiorców, zrobić naprawdę dobry film? Przepis na ten smakowity kąsek znajdziecie w kinie oglądając „Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia”.
Wybierając się na seans do Cinema City Zakopianka liczyłam na chwilę beztroskiego relaksu i powrót do lat, gdy byłam podlotkiem. Ekranizacja pierwszej części z serii książek autorstwa Suzanne Collins nie wzbudziła wielkiej sensacji, sama książka jest lekturą raczej z kategorii: łatwa, prosta i przyjemna. Nastawiłam się na łatwy odbiór, jednak film bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ofiarując znacznie więcej, niż się spodziewałam.
Przede wszystkim ujęła mnie prosta historia opowiedziana jest w sposób niebanalny. Francis Lawrence – reżyser filmu, postawił na pokazanie złożonych emocji bohaterów oraz zmuszającego do refleksji trudnego wątku społeczno-politycznego, który nawiązuje do realnych sytuacji, jakie znamy z historii. Akcja prowadzona jest wartko, nie sposób się nudzić na filmie, reżyser zadbał o utrzymanie uwagi, stopniowanie napięcia i dawkowanie emocji.
Igrzyska to nic innego jak krwawa jatka, organizowana co roku na polecenie bezwzględnego tyrana – włodarza wszystkich dystryktów – prezydenta Snow, polegająca na zabijani się nastolatków w transmitowanym na żywo show. Wydarzenie to ma upamiętnić stłumienie buntu, który doprowadził wiele lat temu do likwidacji jednego z dystryktów. Mieszkańcy dystryktów żyją albo w głodzie, zastraszeni, bici i zabijani z byle powodu lub też pławią się w luksusach przyklaskując tyranowi na każde jego skinienie. Sytuacja w całym kraju jest bardzo napięta. Szerzy się terror i niesprawiedliwość społeczna. Ludzie, jak powietrza, potrzebują nadziei. Tą nadzieją stała się dla nich nastoletnia Katniss Everdeen i jej partner Peeta Mellark – zwycięzcy krwawych Głodowych Igrzysk, którzy swoją postawą zmusili organizatorów do złamania zasady mówiącej o tym, że zwycięzca może być tylko jeden. Symbol Katniss – ptak zwany kosogłosem, stał się stał się godłem buntowników, którzy rozpoczęli wszczynać zamieszki. Nieposłuszeństwo w państwie jest karane śmiercią, więc wszechwładny Snow ogłasza, iż w tym roku odbędą się wyjątkowe igrzyska, inne niż do tej pory. Wszyscy żyjący zwycięzcy igrzysk mają się stawić na arenie i walczyć na śmierć i życie. Przekonani o tym, że już nic złego nie może się przydarzyć w ich życiu Katniss i Peeta znów muszą stanąć do walki na śmierć i życie. Gdyby tego było mało, oboje zostaną wplątani w polityczną intrygę mającą na celu obalenie tyrana. Czy Katniss i tym razem wyrwie się szponom śmierci? Czy udźwignie ciężar wyzwolenia ludzi z kajdan, jakim została obarczona? Czy będzie musiała wybierać pomiędzy Peetą a Galem? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w kinie.
Historia Katniss i jej pobratymców nawiązuje w sposób jasny do przeszłych i teraźniejszych problemów. Walka z tyranią i totalitaryzmem, obrona godności i praw człowieka, rola mediów w kreowaniu rzeczywistości i jej granice, kwestia poświęcenia, męstwa, szlachetności w życiu szarego człowieka to tylko niektóre z wątków poruszonych w filmie. Warto się wybrać również ze względu na bardzo dobrą obsadę aktorską. Nie brakuje laureatów prestiżowych nagród: Donald Sutherland, Stanley Tucci czy Woody Harrelson. I młodsze pokolenie, tutaj gwiazdą jest uzdolniona Jennifer Lawrence, która udowadnia, że Oscar za drugoplanową rolę w „Poradniku pozytywnego myślenia” nie był przypadkiem.
Recenzowała Magdalena Es
„Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia”
reż. Francis Lawrence