Film ,,Sierpień w hrabstwie Osage” zapowiadany jest jako tragikomiczna satyra na współczesną rodzinę, mieszkającą gdzieś na peryferiach. Smaczku całej produkcji dodają znane nazwiska, z Meryl Streep i Julią Roberts na czele. W moim odczuciu ,,Sierpień…” to ciężki dramat obyczajowy, bardzo pieprzny, z wyrazistymi bohaterkami, słabymi mężczyznami i rodzinnymi tajemnicami, które przecież skrywane są w domu każdego z nas.
Dzieło John’a Wells’a to adaptacja sztuki teatralnej, nie dziwi więc przeniesienie całej akcji filmu do jednego miejsca, które w tym przypadku stanowi dom. Duży dom, w którym mieszka małżeństwo Westonów, chora na raka i uzależniona od leków Violet (Meryl Streep) i alkoholik Beverly (Sam Shepard), oraz nieco wycofana i zastraszona córka Ivy (Julianne Nicholson). Można powiedzieć, że rodzinna sielanka trwa w najlepsze, wszyscy żyją po swojemu, nie specjalnie przejmując się losem innych. Jednak pewnego pięknego, słonecznego dnia Beverly znika. Czy miał dość zmiennych nastrojów swojej żony i jej kąśliwych uwag? A może po prostu chciał odpocząć od narastającego widma choroby i pojechał powędkować?
Do domu zaczyna zjeżdżać się cała rodzina zaginionego: dwie córki – ulubienica Barbara (świetna Julia Roberts) z mężem (nijaki Ewan Mcgregor) i zbuntowaną córką (Abigail Breslin), nieco infantylna Karen (komiczna Juliette Lewis) z narzeczonym (druga zabawna postać, grana przez Dermota Mullroney’a) i niezbyt lubiana siostra Violet, Matti (Margo Martindale) z mężem (Chris Cooper) i synem (Benedict Cumberbatch). Wszyscy przyjechali nieco z przymusu, wynikającego z powagi sytuacji, każdy chciałby już uciec, ale dla świętego spokoju zostaje, by pomóc oszołomionej lekami Violet.
Momentem kulminacyjnym filmu jest rodzinna kolacja. Suto zastawiony stół, prawie cała familia w komplecie. Zamiast miłych pogawędek i anegdotek z życia członków rodziny, pojawiają się wyrzuty, wyzwiska, uwagi, wypominanie, gnębienie, wzajemne obwinianie się. O wszystko. Winny jest każdy. Racja jest po stronie każdego. Początkowe drobne utarczki słowne przeradzają się w ciężki konflikt pokoleń, zawiedzione nadzieje, skrywane gdzieś głęboko tajemnice i żale. Istny dom wariatów, z którego każdy chce uciec, a mimo wszystko w nim zostaje.
Film warto obejrzeć dla wspaniałego pojedynku aktorskiego Streep i Roberts. Obie grają koncertowo, Meryl matkę, której nie życzy się nikomu (zgorzkniałą, jęczącą, nieprzyjemną, roszczeniową, wiecznie niezadowoloną, wręcz niebezpieczną), Julia córkę twardo stąpającą po ziemi, znającą swoją wartość realistkę, jednak bez wyraźnie empatycznych odruchów. Nic więc dziwnego, że obie aktorki uzyskały w tym roku nominacje do Oscara. Film słodko-gorzki, jak życie. Polecam.
Karolina Pyrzyk
Film obejrzałam dzięki uprzejmości Cinema City Bonarka.