Miesiąc luty, w Krakowskim Teatrze STU, przywitał nas i zarazem mile zaskoczył pokazem spektaklu „Wyzwolenie”, będącego drugą częścią tryptyku Wędrowanie według Stanisława Wyspiańskiego. Reżyser spektaklu, Krzysztof Jasiński, główną rolę Konrada powierzył Michałowi Mikołajczakowi, młodemu absolwentowi Akademii Teatralnej w Warszawie. Warto nadmienić, że nie jest to pierwsze spotkanie obydwu panów na deskach Teatru STU, ponieważ mieli oni już okazję współpracować ze sobą w 2011 roku przy spektaklu pod tytułem „Hamlet”, w którym również udział wzięli: fenomenalny Marcin Zacharzewski, Grzegorz Gzyl, Michał Meyer, czy Beata Rybotycka.
Oprócz znakomitej obsady sporym zaskoczeniem okazała się wszechstronność grających w sztuce aktorów. Wymagająca interpretacja Krzysztofa Jasińskiego pozwoliła widzom na nowo odkryć uśpione talenty idoli srebrnego ekranu, takie jak: śpiew, taniec, w tym przyjemne dla oka układy choreograficzne, czy gra na instrumentach. Jednak bezsprzecznie, największe brawa należą się Michałowi Mikołajczakowi. Rola Konrada jakże trudna i wymagająca, nie tylko ze względu na olbrzymi zbiór emocji wszelakich, ale i trudny oraz bardzo już niewspółczesny język, została przez Pana Michała dopracowana do perfekcji, czego potwierdzeniem były gromkie brawa i długa, niekończąca się owacja na stojąco w chwilę po zakończonym spektaklu.
Należy również pamiętać, że każde przedstawienie to nie tylko reżyser, scena i aktorzy. To również ciężka praca wszystkich tych ludzi, których nie widać w trakcie trwania spektaklu. Dlatego pragnę złożyć duży ukłon w stronę pani Anny Czyż, która z ogromnym wyrafinowaniem i fantazją godną paryskich wybiegów haute-couture zaprojektowała kostiumy dla aktorów. Niewymuszona elegancja w połączeniu z nienachalną nowoczesnością sprawiają, że postacie poruszające się na scenie stają się jeszcze bardziej wiarygodne, namacalne, prawdziwe. Chapeau bas! Warto również wspomnieć o genialnej oprawie muzycznej. Dwa nazwiska: Piotr Grząślewicz i Marcin Hilarowicz, prawdziwi wirtuozi gitary, których doskonałe umiejętności muzyczne sprawiają, że bez dźwięków emocje grane na scenie mogłyby wydać się niekompletne.
Recenzowała Karolina Chłoń
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru STU.