13 kwietnia w krakowskim Klubie Żaczek odbył się kolejny koncert z cyklu Niepokorni. Tym razem na scenie mogliśmy zobaczyć Mademoiselle Karen, Brynje i Ósk oraz Hanimal.
Pod względem muzycznym, niedzielny wieczór był ciekawie zróżnicowany. Jako pierwszy, na scenie zagościł islandzki duet Brynja i Ósk, który na miejscu okazał się triem – z gościnnym udziałem Agnieszki Kocińskiej, przeobrażając tym samym duet w trio islandzko-polskie. Panie uraczyły nas spokojnym repertuarem przy akompaniamencie gitar i wydawało się, że tak spokojnie będzie już do końca koncertu, gdy nagle Agnieszka oświadczyła, że wykona ukraińskie pieśni i rzeczywiście, jak powiedziała, tak też zrobiła. Był to dodatek, który z całą pewnością dodał koncertowi szczyptę nieprzewidywalności, przez co stał się ciekawszy.
Następnie na scenę wkroczyła formacja Hanimal z Warszawy. Grupa gatunkowo nie odstawała od swoich poprzedników, lokując się obszarach nastrojowego grania, tyle, że przy bardziej rozbudowanym instrumentarium. Głos Hani Malarowskiej hipnotyzował słuchaczy. Warto wspomnieć, iż zespół promowała swój debiutancki album.
Jako trzecia na scenie zaprezentowała się Mademosielle Karen, duńska multiinstrumentalistka, która przybyła wraz z kolegami, znanymi z zespołu Czesław Śpiewa. Choć koncert był okazją do zaprezentowania najnowszej płyty, mogliśmy liczyć również na utwory z debiutu. Usłyszeliśmy między innymi „Kawa Zimna”, „Purdue” ” Il Parle la Langue Avec La Langue”, „Attention”, „Kochany Kochany” czy ” Ouaf Ouaf”. Karen nawiązywała kontakt z publicznością raz to przy pomocy polskiego raz angielskiego, co wychodziło jej naprawdę dobrze.
Nie ukrywam, że moja obecność na kwietniowych Niepokornych, to głównie zasługa Dunki Karen Duelund Mortensen, którą kilkukrotnie widziałam podczas występów z Czesławem Mozilem. I tym razem uśmiech nie schodził z twarzy muzyków, przy czym odnosiło się wrażenie, iż granie sprawia im czystą przyjemność, a to z całą pewnością wpływało pozytywnie na publiczność. Koncert był nietuzinkowy a piosenki brzmiały jeszcze lepiej niż na płycie, jak zwykle mogliśmy liczyć na pełen profesjonalizm. Karen mówiąca po polsku zawładnęła moim sercem w całości, nie pozostaje mi nic innego jak zapętlać najnowszy album.
Autor: Monika Matura