Jak dotąd tegoroczne lato nie zachwyca i nie rozpieszcza: sporo deszczu i umiarkowana temperatura. W sumie dobrze, bo pracując nie mam poczucia, że marnuję piękną pogodę, zaś upały wśród asfaltów i blokowisk, to nie to co niedźwiadki lubią najbardziej… Z drugiej strony jest mi trochę przykro, bo jeśli jest lato to niech latem będzie, niech pozwoli na jazdę na rowerze, pikniki na trawie czy wieczorne spotkania w knajpianych ogródkach. Może więc to aura sprawiła, że książkę Nicky Pellegrino „Sycylijska opowieść” czytało mi się tak dobrze?
Cztery kobiety z różnych stron świata decydują się na to, żeby spędzić swoje wakacje na zajęciach w letniej szkole kulinarnej. Różnią się między sobą praktycznie wszystkim: Poppy, najmłodza z nich, jest świeżo po rozwodzie i dopiero odkrywa to, co najbardziej jej odpowiada w życiu, Val trudno jest zaakceptować upływ czasu i uważa, że nic dobrego już jej w życiu nie spotka, Molly sama wychowuje dwie córki i oględnie mówiąc, jak dotąd życie jej nie rozpieszczało, a Tricia to elegancka osiągająca sukcesy zawodowe prawniczka, żyjąca w wiecznym pośpiechu żona i matka. Każda z nich oczekuje po kursie czegoś innego, każda wyznaje trochę inne wartości i każda z nich przywozi ze sobą, do sycylijskiego miasteczka, inny bagaż doświadczeń. Mimo iż są tak różne, zawiązuje się między nimi nić przyjaźni, a żadna z nich nie przypuszcza, jak wiele ten wyjazd zmieni w ich życiu.
Zajęcia (w) Z miłości do jedzenia (bo tak się nazywa ta letnia szkoła) prowadzi wspaniale gotujący i wiedzący praktycznie wszystko o sycylijskiej kuchni oraz — czego można się było spodziewać — bardzo przystojny Sycylijczyk Luca Amore. On też sporo w swoim życiu przeszedł, dzieląc się z uczestnikami prowadzonego przez niego kursu przepisami swojej nonna, próbuje się uporać ze swoją przeszłością…
Nigdy wcześniej nie czytałam książek Nicky Pellegrino, nie znałam jej i nie wiedziałam czego się spodziewać. Do sięgnięcia po książkę zachęciła mnie okładka: estetyczna i prosta, z klimatycznym zdjęciem na froncie: czerwona vespa i turkusowe leciwe drzwi, niejako obiecujące, że czas spędzony nad książką będzie substytutem podróży wakacyjnej. I nie zawiodłam się: „Sycylijska opowieść” jest lekka i przyjemna, wciąga na tyle, że parę razy o włos, jadąc tramwajem, przejechałabym rano swój przystanek. „Niestety” jest w niej bardzo dużo o jedzeniu, „niestety” jedzenie i przepisy opisane są bardzo obrazowo, więc praktycznie bez przerwy czułam się głodna albo miałam ochotę natychmiast polecieć na wyspę po składniki i samej przygotować te wszystkie specjały. Poczułam się jakbym była z dziewczynami na wakacjach, w czym trochę pomogła mi budowa książki: składa się ona z kilkunastu rozdziałów, w których za każdym razem towarzyszy się innej bohaterce, zna jej punkt widzenia i to o czym myśli.
Wątek kulinarny jest bardzo dużym walorem książki, za jego pomocą przekazano kilka wskazówek, które mogą się przydać w czasie wakacji we Włoszech. Chętnie skorzystam ze sposobu sprawdzenia dobrych gelato: „(…) po czym jeszcze poznać fałszywkę – powiedział Luca. – Kolory są zbyt jaskrawe. Mięta powinna być biała, a nie jasnozielona. Prawdziwe pistacjowe mają nieco ziemisty odcień. Jeśli gelato są dobre, to kolor jest przytłumiony, za to nagrodą jest smak.” (s.278)
Nicky Pellegrino jest z pochodzenia Włoszką, aktualnie mieszka w Nowej Zelandii, w dzieciństwie spędzała wakacje u ciotki w południowych Włoszech i podpatrywała jak ta zagniatała ciasto na chleb i przygotowywała dla niej smakołyki. Nic dziwnego zatem, że udało jej się napisać książkę ciepłą i słoneczną w odbiorze, a po przeczytaniu której ostatnio codziennie rano mam ochotę na kubek aromatycznej kawy.
Książkę wzbogaca mini-dodatek w postaci trzech przepisów na potrawy, które bohaterki przygotowywały wraz z Lucą w czasie kursu. Co ciekawe, istnieje pierwowzór szkoły Z miłości do jedzenia — przy pisaniu tej powieści autorka zainspirowała się szkołą kulinarną Love Sicily oraz wykorzystała jej prawdziwe przepisy.
„Sycylijska opowieść” jest książką idealną na lato, spodoba się zwłaszcza tym, którzy tęsknią za słońcem, lubią jeść a w czasie wakacyjnych wojaży bardzo dużą uwagę zwracają na regionalne potrawy…
Recenzowała Ewa Karaszkiewicz