3 koncerty grupy Kronos Quartet były nie lada wydarzeniem. Każdy inny, każdy wyjątkowy i oryginalny. Różne nurty eksplorowane przez amerykański kwartet, ta sama klasa i światowy poziom wykonania. Zespół po raz kolejny udowodnił swymi występami, iż nie ma sobie równych pod względem różnorodności interpretacji i przemawiania tym samym językiem, choć za pomocą gry 4 osób.
[imagebrowser id=175]
Pierwszego wieczora mogliśmy wysłuchać kosmicznych wersji utworów zespołu Radiohead zmodyfikowanych do tego stopnia, że nieraz zupełnie nierozpoznawalnych. Wizualizacje i specjalnie przygotowane i zebrane na te okazję wersje video zabrały publiczność w podróż poza znane nam wymiary.
Dzień drugi obfitował w szereg kompozycji, w tym do dzisiaj mocno poruszającą Lux Aeternę, którą pierwszy raz mogliśmy usłyszeć w filmie Requiem for a Dream, czy Purple Haze Jima Hendrixa, a także muzykę syryjską, klezmerską czy interpretację bluesowego utworu z lat 30tych autorstwa Geeshie Wiley. A wszystko to by uczcić 40 urodziny zespołu.
Ostatni koncert grupy Kronos Quartet był jednak najbardziej wyczekiwanym, gdyż muzyka stanowiła tło do najnowszego dzieła żywej legendy muzyki eksperymentalnej i performancu – Laurie Anderson. Było melodyjnie i melancholijnie, wizjonersko i katastroficznie. Była to wizja końca świata i bezsensu, który towarzyszy nieraz destrukcyjnej działalności gatunku ludzkiego, niemniej wizja pochłaniająca w całości uwagę i chwytająca mocno za serce.
Aneta Błachewicz