W badaniach statystycznych Japonia jest jednym z krajów z odnotowaną najniższą przestępczością. W związku z tym, wiele osób, które wyjeżdżają do tego kraju – szczególnie Europejczyków i Amerykanów – czuje się tam „jak u Pana Boga za piecem”. Zmniejszona czujność i fascynacja nowym, egzotycznym miejscem, sprawiają że „gajdzi” (jap. cudzoziemcy przyjezdni) nie boją się niczego.
Kultura Dalekiego Wschodu jest zupełnie odmienna od tej, którą znamy, często trudno nam ją pojąć szczególnie jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie. Reporter „Times’a”, Richard Lloyd Parry w swojej książce „Ludzie, którzy jedzą ciemność” przybliża nam reguły gry/życia w Japonii.
Tematem reportażu jest tajemnicze morderstwo Brytyjki, Lucie Blackman, która wyjechała do Tokio w celach zarobkowych. Znalazła pracę w klubie Casablanca, gdzie dotrzymywała towarzystwa bogatym Japończykom. W kulturze europejskiej byłoby to powiązane z zajęciem niemoralnym, ale w Japonii towarzystwo jasnowłosych kobiet jest dla Japończyków czymś ekskluzywnym. Wiele dziewczyn; Amerykanek, Brytyjek Europejek para się zawodem hostessy w tokijskiej dzielnicy czerwonych latarni, co nie oznacza, że te same dziewczyny parają się najstarszym zawodem świata.
Na początku swojego pobytu w Tokio, Lucie ciężko było odnaleźć się w tak innym dla niej miejscu, jednak potem egzotyka tego miasta oczarowała ją bez reszty, poczuła się tam bezpiecznie i chyba to ją zgubiło. 1 lipca 200o roku Lucie Blackman zaginęła, rozpłynęła się w powietrzu. Nie było żadnych śladów, które mogłyby wskazywać, gdzie i z kim jest młoda kobieta. Do Japonii przyleciała rodzina Brytyjki, by uruchomić policję i inne służby poszukiwawcze. Sprawa Lucie stała się jedną z najbardziej szokujących i głośnych zaginięć obcokrajowca za granicą w ostatnich latach. Rozgłosu nadały sprawie międzynarodowe media, a także sam Tony Blair, który zaapelował o wytężone starania, by Lucie Blackman została odnaleziona.
Wieloletni korespondent „Times’a” w Japonii, Richard Parry przyglądał się sprawie porwania, dostrzegając w niej niuanse, których nie dojrzałby nawet wprawny detektyw. Dzięki niemu poznajemy mroczny świat zakamarków Tokio i rysujemy w wyobraźni portrety psychologiczne głównych postaci reportażu.
Parry pokazuje kolejne postaci tragedii jako ludzi, których dotknęła ciemność. Pod tym rzeczownikiem dziennikarz rozumie zło, morderstwo, dewiację, znieczulicę… Myślę, że ponad dziesięć lat pracy nad tą historią, było chęcią zrozumienia, dlaczego musiała zginąć Lucie i jaką rolę odegrał tu nie tyle sam morderca, co miasto – obrzydliwie niezrozumiałe Tokio.
Książka wydana nakładem wydawnictwa ZNAK.
Recenzja: Maria Dubis