Książka Sławomira Rogowskiego opowiada o ludziach urodzonych w latach pięćdziesiątych. Głównymi bohaterami są Jurek Ratayec, który przyjechał do Warszawy na studia oraz Tolek Tolak, monter konstrukcji stalowych. Ich losy skrzyżują się; odtąd będą spotykać się raz w roku, czasem na tarasie widokowym Pałacu Kultury – to właśnie z niego rozpościera się tytułowy „widok z dachu”.
Na okładce widnieją entuzjastyczne recenzje Muńka Stańczyka, Władysława Frasyniuka i Stanisława Zawiślińskiego, które rekomendują, że książka bardzo dobrze ukazuje codzienne życie w PRLu, a także w jakimś stopniu dotyczy każdego, kto należy do tego samego pokolenia, co główni bohaterowie. Jako osoba urodzona już w wolnej Polsce, muszę uwierzyć na słowo. Losy Jurka i Tolka opisywane są od 1980 do 2010 roku . Obserwujemy więc ich życie na tle wielkich w Polsce przemian. Najpierw w epoce komunizmu, później w epoce nadziei, kiedy ludzie solidarnie dążyli ku wolności, a następnie w czasie transformacji ustrojowej i w demokratycznym kraju. Tak wielkie wydarzenia historyczne musiały wpływać na losy poszczególnych jednostek – i o tym także jest ta książka.
Powieść napisana jest szorstkim językiem, pełnym dosadności i kolokwializmów. Pełni on ważną rolę – ukazuje ówczesną rzeczywistość, taką jaką była: szarą i niełatwą. Mimo, że udaje się zrzucić jarzmo komunizmu, życie wcale nie okazuje się prostsze. Trudy przemian odciskają piętno w życiu Tolka i Jurka. To zapewne dlatego książce daleko od poetyczności. Pełno w niej także słów z mowy potocznej, które młodym czytelnikom mogą nie być znane. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości wystarczy jednak sięgnąć po „pomocnik” czyli zawarty w książce słowniczek, tłumaczący znaczenie poszczególnym terminów i skrótów. Minusem pozostaje jednak brak tłumaczenia zdań i wyrażeń wtrąconych w obcych językach – choć są one krótkie, dobrze byłoby wyjaśnić ich znaczenie.
Zapewne znajdą się osoby, które „Widok z dachu” okrzykną jako portret pokolenia, książę kultową. W tym miejscu trzeba jednak zaznaczyć coś niezwykle istotnego – choć powieść napisana jest codziennym językiem, to jest to język jakim posługują się mężczyźni. To głównie między nimi toczą się rozmowy (oficjalne i nie oficjalne), to właśnie z ich perspektywy opisywana jest rzeczywistość. Kobiety co prawda są obecne na stronach książki, na ogół pełnią jednak rolę marginalną – niezbyt wiadomo co przeżywają, co czują, jak odbierają sytuację polityczną. Osobiście brakuje mi tego kobiecego punktu widzenia, by spojrzeć na „Widok z dachu” jak na głos całego pokolenia. Z pewnością jednak książka jest literackim wehikułem czasu, okazją, by wraz z głównymi bohaterami przeżyć historyczne wydarzenia, a także trzydziestoletni okres ich życia, w czasie którego nie brakuje uśmiechów, łez, zmartwień, trudności i problemów.
Recenzowała Justyna Janusz
„Widok z dachu”
Sławomir Rogowski
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA