Od pewnego czasu wszędzie słyszy się o kryzysie. Zadłużenie, dziura w budżecie, kredyty i problemy z wypłacalnością. Po części tak jest, ale w dużej mierze stało się to wygodną wymówką, dzięki której można obciąć wydatki prawie w każdej dziedzinie życia. Zabiera się zwykle tam, gdzie i tak pieniędzy jest mało.Duże koncerny przemysłowe rzadko padają ofiarą kryzysu, za to kultura.. no właśnie, stąd można jeszcze trochę „uszczuplić”!
Sektor kultury każde „chude lata” odczuwa najdotkliwiej. Mniejsze dotacje, cięcia budżetu i konieczność redukcji etatów, bo przecież kolejny supermarket jest ludziom bardziej potrzebny niż dobry teatr, albo galeria sztuki. W takiej sytuacji ciężko jest utrzymać się na rynku, a jeszcze trudniej utrzymać wysoki poziom placówki. Tym bardziej na uznanie zasługuje jeden z kilku teatrów w Dzielnicy Pierwszej – Teatr Bagatela, który mimo coraz bardziej odczuwalnych skutków kryzysu, serwuje widzom kolejne wielkie przeboje i osiąga dalsze sukcesy. Rekordowa liczba, bo aż 153 tysiące widzów i 580 przedstawień w ciągu roku, to tylko niektóre z osiągnięć tego teatru, który zamiast biernie rozpaczać nad skromnymi środkami finansowymi wziął sprawy w swoje ręce i przejął taktykę ofensywną!
Mniejsze dotacje? „Bagatela” na to: będziemy grać w wakacje!
– Przyjęliśmy strategię obejścia kryzysu. Z tej sytuacji, w jakiej znalazła się kultura są dwa wyjścia: albo kończymy działalność, albo stosujemy taktykę ucieczki w górę. My przyjęliśmy tę drugą opcję, dlatego gramy również przez 2 miesiące wakacyjne. Zrobiliśmy to po raz pierwszy w tym roku i jesteśmy z tego powodu dumni, bo w wakacje odwiedziło nas prawie 12 tysięcy widzów! – podkreśla dumnie dyrektor Teatru Bagatela Henryk Jacek Schoen. Bagatela to jedyny teatr w Krakowie, który grał przez całe wakacje. Część zespołu występowała od 15 czerwca do końca lipca, a druga od sierpnia do połowy września, dzięki czemu udało się osiągnąć ciągłość w grze.
„Każda złotówka musi być obejrzana z każdej strony”!
– Sytuacja finansowa wymusza na nas zmiany, głównie z powodu zmniejszenia dotacji do poziomu 2004 roku. By ratować teatr musieliśmy wykorzystać fakt, że jesteśmy popularni i podjąłem decyzję o podwyższeniu cen biletów. Niestety stały się one dość wysokie przede wszystkim dla studentów, co spowodowało przesuniecie się naszej grupy docelowej z młodzieży studenckiej do grupy osób 30 plus, czyli tych finansowo niezależnych. Największa grupa widzów to studenci na ostatnich latach studiów, którzy już w większości dorabiają i młoda inteligencja po studiach. To się gwałtownie urywa w wieku około 35 lat, w którym ludzie zakładają rodziny, mają dzieci i nie ma już tyle czasu by pójść do teatru. Za to nie możemy narzekać na publiczność w wieku 40 plus – mówi dyrektor Bagateli – Swego czasu zastanawiałem się nawet nad seansami popołudniowymi specjalnie dla mam i zorganizowaniem żłobka ze specjalną opieką dla dzieci, ale niestety proponowane przez nas przestrzenie nie nadają się do tego celu, bo ciężko byłoby je wyciszyć i przystosować – podsumowuje plany na przyszłość Henryk Schoen. Nic straconego! Może kiedyś uda się zrealizować ten ambitny plan, a chętnych pań na pewno byłoby sporo.
Nastały ciężkie czasy dla kultury, ale mimo to „Bagatela” pnie się do góry!
Niezwykle zabawne farsy, jak choćby kultowy już „Mayday”, „Testosteron” czy pierwszy w Polsce spektakl interaktywny „Szalone nożyczki”, jak również zawodowo odegrany dramat „Tramwaj zwany pożądaniem” to jedne z wielu przebojów Teatru Bagatela. Sukces tkwi przede wszystkim w genialnym zespole aktorskim, który tworzą znani i lubiani przez publiczność aktorzy. To oryginalny dwuetapowy proces realizacji fars polegający na stworzeniu prawdziwych relacji między bohaterami i przerysowaniu ich tak, by osiągnąć efekt komiczny. To wreszcie osoba dyrektora, który mając do dyspozycji niewielkie środki potrafi „zrobić coś z niczego” i utrzymać teatr na najwyższym poziomie.
– Po 13 latach mojej działalności na stanowisku dyrektora statystyki pokazują, że decyzje, które podjąłem były słuszne, dzięki czemu Teatr Bagatela cieszy się niesłabnąca popularnością. Ciągle zmniejszane dotacje sprawiają, że jest mi żal, bo wiem, że ten zespół stać na więcej, że potrafiliby wypełniać o wiele bardziej ambitne zadania aktorskie i zaprezentować na najwyższym poziomie dzieła największych reżyserów europejskich i światowych – podsumowuje ze smutkiem dyrektor Bagateli Henryk Jacek Schoen. To przykre, że ten świetny teatr, który bije wciąż nowe rekordy popularności musi samodzielnie starać się utrzymać na rynku. Za cenę własnych poświęceń, ograniczenia ambicji aktorskich… Nawet kosztem podwyżki biletów, która wielu młodym ludziom zamyka furtkę do kulturalnego świata. Mimo to Teatr Bagatela się nie poddaje, walczy do końca, bo warto! Dla wiernych widzów, dla siebie i dla kultury, która nadal pozostaje na szarym końcu w kolejce po dofinansowanie.
Marzena Rogozik
/M. Rogozik, Teatr Bagatela w ofensywie, czyli jak się nie dać cięciom w sektorze kultury, Dzielnica Pierwsza. Pismo Lokalne, wrzesień-październik 2012, nr 9-10./