Gatunek telenoweli jest powszechnie eksploatowany w serialach i filmach, szczególnie tych hiszpańskojęzycznych. Mam wrażenie, że Marcin Szczygielski, pisząc swoją sztukę, mocno się tym gatunkiem zainspirował. Nie twierdzę, że jest to złe, ale nie jest to też odkrywcze. Co ciekawe, telenowela w jego wydaniu ma tylko dwie bohaterki, które swoim życiorysem mogłyby obdzielić pokaźne grono osób.
dee
Zacznijmy od początku. Znajdujemy się w bibliotece, czującej jeszcze oddech PRL-u na plecach. Przy stoliku siedzi Pani (Halina) w podeszłym wieku (tak by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka), ubrana w przyduże i zszarzałe ubrania. Próbuje wypełniać jakieś papiery (klientów nie widać), lecz przeszkadza jej w tym natarczywie wydzwaniający telefon. To jej przygłucha mama, która wciąż nie może się pogodzić z tym, że jej córka już dawno skończyła 20 lat. Nawet 40. Halina wydaje się być poirytowana telefonami od swojej rodzicielki, z drugiej strony czuje zaś ulgę, że ktoś z nią w ogóle rozmawia, poświęca jej czas. Bo w gruncie rzeczy Halina czuje się stara, zmęczona i samotna, niepogodzona ze swoją przeszłością i brakiem sukcesów na polu rodzina-praca.
Nagle, zupełnie niespodziewanie, w jej życiu, a w zasadzie i w życiu i w bibliotece, pojawia się Roksana, wyzwolona, jasnowłosa trzydziestokilkulatka. Na pozór jest kobietą tryskającą energią, brakiem intelektu i zainteresowań, miłośniczką drogich ubrań, osoba spełnioną i szczęśliwą w małżeństwie. Jednak wiadomo, jak to bywa w przypadku wydmuszek, skrywa różne tajemnice, gorzkie żale i w gruncie rzeczy jest prawie tak samo samotna i nieszczęśliwa jak Halina, może nawet bardziej.
Te skrajnie różne kobiety jakimś sposobem zaprzyjaźniają się ze sobą i oddziałują na siebie wzajemnie, zmieniając swoje życie, styl i otoczenie.
Brzmi znajomo? No tak, bo sztuka zdecydowanie nie jest odkrywcza. Początek jest całkiem udany, a sceny w bibliotece pozwalają i na śmiech i na współczucie. Później jest coraz słabiej, aż do banalnego i wydmuszkowego (happy)endu.
Jeśli macie ochotę na niezobowiązujący, lekki i niewymagający spektakl – zobaczcie. Ale możecie też robić dużo ciekawsze rzeczy w tym czasie, np. zobaczyć inny spektakl w Bagateli 😉
Karolina Pyrzyk
Spektakl obejrzałam dzięki uprzejmości Teatru Bagatela