Kino jest po to, by bawić, chwała więc tym, którzy dając rozrywkę nie traktują widza jak idioty i dają do myślenia. Tak właśnie jest z twórcą filmu „Ziarno prawdy”, Borysem Lankoszem. Reżyser zobrazował książkę Zygmunta Miłoszewskiego i przeniósł widzów do mrocznego Sandomierza.
W mieście zostaje popełniona straszliwa zbrodnia, w której ginie młoda kobieta. W kryminalnej sprawie dochodzenie prowadzi prokurator Teodor Szacki (Robert Więckiewicz), a także Leon Wilczur (Jerzy Trela) i Barbara Sobieraj (Magdalen Walach). Sposób, w jaki pozbawiono życia kobiety przywodzi na myśl ubój rytualny, którego wedle legendy dokonywali Żydzi. Sandomierska opinia publiczna podchwytuje temat i rozdmuchuje sprawę, ukazując pozostałości po małomiasteczkowym antysemityzmie. Film ukazuje te i wiele innych przywar, które tkwią w naszym społeczeństwie, a w trudnych sytuacjach wychodzą jak upiór z szafy.
Film jest niezwykle mroczny, ale obfituje w błyskotliwe dialogi pełne humoru i wspaniałą grę aktorską. Oglądając go warto odciąć się od jakichkolwiek kalek historycznych, czy też ideologicznych, ale po prostu rozsiąść się wygodnie w fotelu i obejrzeć wartki, polski kryminał.
Jest krew, zagadka, fascynujący główny bohater i romans; wszystko to składa się na soczystą opowieść z dość otwartym zakończeniem.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Centrum Kinowego Ars.
Maria Dubis
Muzykę do filmu napisał Abel Korzeniowski, tytułowej piosenki można zaś posłuchać tu: http://www.youtube.com/watch?v=bNSPX689hbw