Są książki, których jednoznaczna ocena przychodzi z pewną trudnością. Takie, które nie rozmontowują, nie odciskają piętna na dotychczasowym życiu, nie wzbudzają emocji, jednak po ich lekturze ma się ochotę usiąść i przewertować gruntownie wszystkie zakamarki własnych wspomnień. Są książki, których lektura nie przynosi większej przyjemności, za to motywuje do oddania hołdu własnej przeszłości. Do takich książek należy właśnie „Biegiem przez życie”.
Jerzy Tworkiewicz snuje opowieści, na które składają się fragmenty jego wspomnień z lat szczenięcych. Ważną bohaterką tych historii pozostaje również Łódź – miasto rodzinne autora, brzydka kobieta o pięknej duszy, która na kartach książki pięknieje, odkrywając przed czytelnikiem swą osobliwość. Tłem dla wypadków, w które wtajemnicza nas autor, są realia komunizmu, co nie pozostaje bez znaczenia dla przebiegu zdarzeń.
Jerzy Tworkiewicz jest absolwentem filologii polskiej na Uniwersytecie Łódzkim, nauczycielem angielskiego i tłumaczem z tego języka. W książce upamiętnia Łódź swego dzieciństwa, szkolnych przyjaciół, młodzieńcze wybryki, rozterki polityczne i muzyczne porywy namiętności.
To książka, przy której łodzianin uśmiechnie się na wspomnienie rodzinnego miasta sprzed lat, a każdy inny odnajdzie w niej motywację do osobistych refleksji. Nie spodziewajmy się jednak, że lektura tej książki wzbudzi w nas spektakularne emocje; książka zachęca raczej do przyjrzenia się własnemu życiu z perspektywy upływu czas niż tryska artyzmem.
Recenzowała: Dominika Makowska
Jerzy Tworkiewicz, „Biegiem przez życie”, Warszawska Firma Wydawnicza