Zima ustępuje. Łaskawszym okiem spoglądam przez okno. W powietrzu czuję ten charakterystyczny rześki zapach zbliżającej się wiosny. To dla mnie – lwicy urodzonej w środku gorącego lata – niezaprzeczalny sygnał, że oto życie zaczyna się na nowo i najwyższa pora, by wyjść mu naprzeciw. Piszę o tym, z tyłu głowy mając myśl o podróżach, które moim udziałem stają się właśnie wtedy, gdy zrzucam ciężar zimowego palta.
Wiedeńską „kanapę” wspominam wyjątkowo czule. Z psiapsiółą postanowiłyśmy uskutecznić weekendowy wyjazd w nieznane nam jeszcze miejsce, oczywiście jak najmniejszym kosztem. W wyszukiwaniu tanich przejazdów miałyśmy już jako takie doświadczenie, w korzystaniu z Couchsurfingu również. Kilka osób z portalu obiecało nas przenocować, ostatecznie zdecydowałyśmy się skorzystać z gościnności młodzieńca, którego couchsurfingowy profil wzbudził nasze pełne zaufanie. Obecność chłopaka na innych portalach społecznościowych również pozwoliła nam mniemać o nim jak najlepiej. Rach-ciach i już byliśmy umówieni.
Pojawiłyśmy się w Wiedniu pewnego ciepłego wrześniowego wieczora. Podążając za wskazówkami naszego gospodarza, szybko odnalazłyśmy drogę do jego mieszkania. Na miejscu czekała na nas miła niespodzianka. W ogromnym mieszkaniu przebywało już kilkoro turystów. Nasz gospodarz dysponował na tyle dużą przestrzenią, że mógł z powodzeniem zdecydować się na goszczenie większej liczby osób. Spędziłyśmy więc przyjemny wieczór w multikulturowym towarzystwie, dzieląc się smakołykami przywiezionymi ze swoich krajów. Następnego dnia wszyscy rozpełzliśmy się, realizując własne plany turystyczne. Nie chcąc uzależniać się od decyzji gości, gospodarz wręczył każdemu z nas klucze do mieszkania. Nie dowierzałam. Spytałam więc przekornie, czy nie boi się zostawiać własnego domu na pastwę obcych de facto ludzi. Odpowiedź przekonała mnie, że polską bolesną przypadłością jest wieszczenie nieuczciwości ludzkiej i wszechogarniający strach przed nią: — Dlaczego miałbym się bać? Co możesz mi wynieść? Przecież jesteś uczciwym człowiekiem. — Uśmiechnęłam się, chowając klucze głęboko do kieszeni spodni. Już nigdy podczas podróży nie śmiałam dziwić się zaufaniu, jakim zostaję obdarzona.
Trzy rzeczy decydują o tym, że podczas wszelkich wyjazdów korzystam z uroków Couchsurfingu. Po pierwsze – znaczne obniżenie kosztów noclegu. Za gościnę u couchsurferów nie płacę ani grosza, odwdzięczam im się jedynie upominkiem przywiezionym z Polski i zaproszeniem do siebie. Po drugie – pewność, że spotkam się z międzynarodowym towarzystwem i będę mieć możliwość skonfrontowania z innymi narodowych doświadczeń. Po trzecie – konieczność posługiwania się językiem obcym w naturalnych sytuacjach, które wynikają bezpośrednio z przebywania razem.
Czy się nie obawiam? Nie, ale każdego rozpoczynającego przygodę z Couchsurfingiem uczulam na różnorodne, czasem ekstremalne sytuacje, które mogą wyniknąć podczas noclegu. Ryzyko, że będziesz zmuszony spać w niekomfortowych warunkach albo gospodarz w ostatniej chwili cię wystawi, jest wpisane w poczet tego rodzaju przygody. Zdarza się to rzadko, ale musisz być na to przygotowany. Czytanie referencji wystawionych gospodarzowi przez innych użytkowników zwykle rozwiewa wszelkie wątpliwości i daje duże wyobrażenie o tym, z czym możesz się spotkać podczas noclegu. Mimo pewnego ryzyka Couchsurfing ma tę zaletę, że pozwala zboczyć z utartych szlaków, poznać kraj od podszewki, spojrzeć nań z perspektywy jego mieszkańców. Sama nigdy nie zamieniłabym go na zorganizowaną wycieczkę, luksusowy hotel i przewodnika.
Couchsurfing (couch – ang. kanapa) – portal powstały w 2002 roku, którego zasada opiera się na wzajemnej gościnie. Użytkownik portalu zakłada w nim profil, podając informacje o sobie oraz o tym, co może zaproponować swoim gościom: nocleg, wspólne wyjście na kawę lub zwiedzanie okolicy. Osoba, która poszukuje noclegu, loguje się na portalu, wyszukuje użytkowników z danego regionu i kontaktuje z nimi bezpośrednio. Profile użytkowników są uzupełnione o listę znajomych i referencje, które użytkownicy wystawiają sobie nawzajem.
Dominika Makowska