Żyłam w ukryciu to opowieść niemieckiej Żydówki, która przetrwała holocaust. Kiedy rozpoczynały się aresztowania Żydów przez Gestapo, Marie Jalowicz Simon miała niespełna dwadzieścia lat. Dzięki ludziom, którzy pojawiali się na jej drodze udało jej się przeżyć najgorszy czas w historii ludzkości. Książka powstała 50 lat później, kiedy bohaterka zdecydowała się opowiedzieć jak przetrwałą w ukryciu okres wojny, jej zeznania zostały zarejestrowane na 77 taśmach.
Marie opowiedziała swoją historię z punktu widzenia kobiety, Żydówki, Niemki. Można powiedzieć, że głos Jalowicz jest głosem wszystkich Żydów niemieckich, którzy kochali, a jednocześnie nienawidzili swój kraj. W książce został ukazany niezwykły związek z miejscem, w którym się żyje. Marie Jalowicz próbowała wyemigrować z Berlina, najpierw do Palestyny przez Bułgarię, potem znów próbując wyjść za Chińczyka, jednak okazało się, że najbezpieczniej może czuć się jedynie w Berlinie, w mieście które zna najlepiej.
Marie Jalowicz ukrywała się w wielu berlińskich mieszkaniach, dzięki osobom bardziej lub mniej przychylnym. Nie raz spotkał ją głód i upokorzenie, ale były to uczucia o wiele słabsze niż wola przeżycia. To dzięki niej młoda Żydówka przetrwała wojnę w ukryciu.
W książce widzimy stosunek młodej dziewczyny wobec społeczności żydowskiej, do której sama należy. Marie nie jednoczyła się z całym środowiskiem, wręcz przeciwnie nie mogła zrozumieć, dlaczego Żydzi tak bezwolnie się zachowują. Narratorka nie raz dziwiła się Żydom, którzy w tak trudnej chwili donosili na swoich braci. Marie podjęła decyzję, że nie będzie przebywać w dużych, żydowskich skupiskach, lecz ukrywać się pośród ludności niemieckiej, najciemniej przecież pod latarnią.
Opracowywanie taktyk „na przetrwanie” było ciągłym zadaniem bohaterki, nieustająca samokontrola, kłamstwa i niepewność szybko mogłyby doprowadzić do szaleństwa, jednak kiedy w grę wchodzi chęć przeżycia, człowiek jest w stanie zrobić wszystko. Bohaterka niezwykle szczerze opowiada o tym, co ją spotkało – o miłościach, które nie raz były tylko interesowne, o aborcji, która uratowała jej życie, o zdradzie najbliższych jej osób. Dopiero po wielu latach historia ta mogła ujrzeć światło dzienne.
Na swojej drodze, Marie Jalowicz spotykała wielu ludzi z wielu środowisk, od artystów, do prostych robotników, z jednymi się zaprzyjaźnia, a inni stali się po prostu złem koniecznym.
Jest to jedna z bardziej wartościowych książek ostatnich miesięcy, która uczy, jak drogie jest życie i jak niewiele wystarczy, by być szczęśliwym. Bez patosu, moralizatorstwa i niepotrzebnego napuszenia można napisać mądrą książkę o człowieku.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka recenzowała Maria Dubis