Spektakl Karoliny Garbacik to połączenie tańca i muzyki na żywo, a przy tym nieoceniona możliwość różnorodnych interpretacji ruchów tancerzy, nieposługujących się słowem. Czy zapętlane przez nich koło, uzmysławiające upływający czas, to właśnie uroda życia, jak wskazuje tytuł?
W klimat przedstawienia zostajemy wprowadzeni dzięki muzyce i zespołowi grającemu na środku sceny, tworzącemu centrum. To muzycy nadają tempo wydarzeniu. Jednak dość szybko pojawiają się postaci ubrane na biało, może ten kolor ma oznaczać pewną nieskazitelność, czystość niezmąconą jeszcze trudem życia. Tancerze krążą wokół sceny, szybciej, wolniej, jak w życiu, raz upadając, innym razem się podnosząc. Jednocześnie mimiką, gestami przekazują bardzo wiele emocji, które się w nich otwierają – zazdrość, ból, rywalizacja, wszystko to, czego można doznać na co dzień. Wzajemna kontrola ruchów, sprawdzanie prędkości biegu innych i ich zaangażowania to cechy „życia” aktorów na scenie. Jakby przesądzać miało, kto pierwszy dobiegnie do mety, choć ta wcale nie jest określona, przecież wszystko toczy się w kole czasu, panta rhei.
Pojawia się jednak na scenie pewien moment, wydawałoby się, kulminacyjny. Oto postać zostaje wyniesiona, znajduje się na szczycie rąk innych. I spada, leci w dół, bo szczyt nie był zbyt stabilny. Widzimy kobietę, kroczącą pewnym krokiem, prześcigającą wszystkie piętra, wszystkie trudności, po to aby znaleźć się na wzniesieniu, aby ukazać się w blasku. Ciało, które przekazuje najszczęśliwsze momenty uniesienia, a które zaraz potem jest zdeformowane, bezczynie leży na zgliszczach swoich osiągnięć. Co dzieje się dalej? To nie koniec życia przecież, wprawdzie wydarzył się pewien dramat, ale wszystko dookoła żyje, a więc i ta postać musi powstać i żyć dalej. I tak właśnie robi.
Kto wygrywa w tym maratonie? Czy są w ogóle zwycięzcy? Czy na tym polega życie? Na wznoszeniu się i upadaniu, zachowaniu ciągłego rytmu, a może na wymyślonych figurach, przerywnikach nadających walor, których również nie brak na scenie. Spektakl toczy się w zamkniętym kręgu, co dodatkowo uwypukla fakt pewnej ciągłości a zarazem skończoności.
Twórcy zapowiadali, że uroda życia dotyczyła również Nory Ney. To ponoć na podstawie jej biografii powstał pomysł stworzenia spektaklu o przemijaniu; nie tyle życia, co marzeń, planów, sławy. Niestałość jest elementem tworzącym egzystencję, dotyczy więc każdego. To co było podkreślane przez aktorów, odwzorowuje się w rzeczywistości. Pozostaje więc cieszyć się z momentów wielkich osiągnięć, aby potem boleśnie spadać na ziemię i mieć siłę powstać. Ale do tego przygotowuje nas trud życia, jak tancerzy ból pojawiający się przy ciągłym biegu w pustce.
Alicja Wielgus
Koncepcja i choreografia: Karolina Garbacik
Muzyka: Natasza Topor i Bez Różu Ani Rusz
Scenografia i kostiumy: Anna Wojtecka
Multimedia i instalacje: Paweł Dudko
Kreacja i taniec: Alicja Gościewska / Julia Dondziło (Anna Łaskarzewska) / Olga Skvortsova (Natalia Dinges) / Adam Bartoszewicz / Kamil Wawrzuta / Paweł Zaufal (Santi Bello)