Pod koniec XX wieku wierzono jeszcze w demokrację. Narodziła się bowiem w krajach, w których nikt się jej nie spodziewał, obaliła autorytarne rządy i nie miała konkurencji. Mamy XXI w. i XXI-wieczną demokrację. Demokrację, w którą nikt już do końca nie wierzy, bo przez ten krótki czas okazało się, że władza ludu jest tylko pozorna, a nasi przedstawiciele potrafią o nas zadbać tylko cząstkowo, o ile w ogóle. „Wróg ludu” Jana Klaty to opowieść o rozczarowaniu – rozczarowaniu demokracją.
Owszem, Jan Klata po raz kolejny wysunął temat gorący, zwłaszcza w roku, w którym obchodzimy 25-lecie „wolnej Polski”. Znów udowodnił, że nie boi się kontrowersyjnych treści, ważnych i wciąż powracających. W ten sposób dramat Ibsena przeniósł do rzeczywistości XXI-wiecznej. I tak, pasuje jak ulał.
W fabułę zostajemy wciągnięci poprzez spór braci – doktora Tomasa (Juliusz Chrząstowski) i burmistrza Petera (Radosław Krzyżowski). Żyją w tej samej małej miejscowości, jeden leczy ludzi, drugi nimi rządzi. Mogłoby się wydawać, że to idealne połączenie. Okazuje się jednak, że kierują się trochę innymi priorytetami, „wystarczyło” odkryć nieprawidłowe położenie wodociągu i fakt, że woda zatruwa ważne dla mieszkańców i turystów kąpielisko. W tym momencie następuje rozłam, który na scenie widoczny jest już na początku spektaklu poprzez zawalenie misternej konstrukcji, jaką zaprojektowała Justyna Łagowska. Przez cały czas obserwujemy więc zmagania jednej i drugiej strony, pościg w imię wyznaczonych przez siebie zasad – burmistrz chce wyciszyć sprawę i uratować miasto przed brakiem turystów, doktor pragnie wyjawić prawdę i ostrzec przejezdnych. I to ten drugi wygląda jak wariat, poprzez barwne ubrania i przez osamotnienie na wybranej przez siebie ścieżce. To burmistrz przypomina dzisiejszego polityka, opanowanego, eleganckiego, charyzmatycznego, to za nim ostatecznie idzie tłum. Jedynym elementem, który odstaje od tego szykownego mężczyzny, a jednocześnie idealnie do niego pasuje, to pióropusz – symbol wodzostwa, a przy tym władzy.
Istotnym momentem jest przerwanie przedstawienia przez monolog Juliana Chrząstowskiego. To właśnie ten czas, kiedy zaciera się granica między fikcją a rzeczywistością. I to jednocześnie świadczy o zaktualizowaniu dramatu Ibsena na scenie, o tym jak teatr może oddziaływać na odbiorców poprzez swoje zaangażowanie. Czy to słuszna droga? Nie wiadomo, ale jak widać przynosi skutki, bo na monolog Chrząstowskiego reakcje były, a przecież o to też w teatrze chodzi – o wywoływanie reakcji i zmuszanie do refleksji.
Alicja Wielgus
Narodowy Stary Teatr
„Wróg ludu”
reżyseria – Jan Klata
scenografia, kostiumy, światło – Justyna Łagowska
choreografia – Maćko Prusak
opracowanie tekstu i dramaturgia – Michał Buszewicz
muzyka – Robert Piernikowski