Trudno znaleźć osobę, która nie słyszałaby o baśniach braci Grimm, czy Hansa Christiana Andersena. Nie słabnie także eksplorowanie tego gatunku przez twórców filmowych. Jedni stawiają na wariacje dobrze znanych historii, co mogliśmy zobaczyć w „Czarownicy”. Inni próbują klasycznej opowieści w stylu tegorocznego „Kopciuszka”. Niektózy natomiast, jak Matteo Garrone, robią coś zupełnie odmiennego.
U swoich podstaw Pentameron oparty jest na opowieściach ze zbioru „Baśń nad baśniami, czyli Festyn tłuścioszek” Giambattisty Basilego. Na ekranie zobaczymy historię trzech królestw. W pierwszym z nich największym marzeniem królowej Longtrellis (Salma Hayek) jest posiadanie dziecka. Gdy zawodzi już wszelka nadzieja, monarchia postanawia skorzystać z usług tajemniczej postaci, która radzi królowej spożycie serca potwora. Cena za nowe życie, będzie jednak znacznie większa. Kolejne z królestw prowadzone jest ręką przystojnego monarchy (Vincent Cassel), który za cnotę stawia sobie uciechy cielesne. Zwiedziony pięknym śpiewem władca, nie spocznie, nim nowy obiekt jego westchnień nie wyląduje w jego łóżku. Jest i królestwo Highhills. Owdowiały monarcha (Toby Jones) spędza dni na zabawach z pchłą (!) oraz przygotowuje się do wydania córki za mąż. Wbrew temu, czego jednak byśmy oczekiwali, wybrankowi daleko będzie do księcia na białym koniu.
Zarys ten stanowi przedsmak tego, czego możemy spodziewać się po filmie włoskiego reżysera. Całość oparta jest jednak o zabawę z doskonale znanymi nam z baśni schematami. Księżniczka nie wychodzi za księcia i trudno powiedzieć, by żyła długo i szczęśliwie. A piękno i szczęście okupione są krwią. Na wiele sposobów można zinterpretować „Pentameron”. Nie raz także podczas seansu odczujemy zagubienie, spowodowane przeplataniem się wątków, co w rezultacie daje efekt niekiedy dość chaotyczny. Rozczarowani możemy poczuć się również nie doprowadzeniem wszystkich wątków do końca. Wszystko to jednak wynagradza nam warstwa wizualna, dla której warto odwiedzić kino. Ujęcia są świetne, zwłaszcza gdy znajdujemy się za plecami bohaterów. Prawdziwy kunszt stanowią także zdjęcia, które ukazują piękno, tego dość jednak nieprzychylnego świata. W tym wszystkim, zdarza się, że potwór bardziej przypomina gumową zabawkę, niż stwora, który budzi strach. Taki zabieg jednak bardziej bawi, niż złości.
W rezultacie, dla tych, którzy usilnie będą szukali logicznego powiązania spajającego całość i tych, dla których seans powinien zakończyć się zamknięciem wszystkich wątków „Pentameron” prawdopodobnie okaże się stratą pieniędzy. Estetów najpewniej w sobie rozkocha. Ja sama kręciłam głową z niedowierzaniem, patrząc na monstrualnych rozmiarów pchłę, zapomniałam bowiem, że fantastyka rządzi się przecież swoimi prawami i w zasadzie stanowi to jej urok. Dlatego Wy nie zapomnijcie o zabraniu otwartej głowy na seans i po prostu dobrze się bawcie, podziwiając piękno tego obrazu.
Recenzowała: Monika Matura
Dzięki uprzejmości Kina Ars.
Tytuł: Pentameron
Reżyseria: Matteo Garrone
scenariusz: Matteo Garrone, Edoardo Albinati, Ugo Chiti, Massimo Gaudioso
Produkcja: Francja, Wielka Brytania, Włochy
Premiera: 30 października 2015 (Polska) 14 maja 2015 (świat)