Różnie można spędzić 11 listopada, jednym ze sposobów jest na przykład udanie się na przedstawienie Teatru Capitol, który gościnnie występuje w Krakowie. Tym razem w Kijów. Centrum mogliśmy zobaczyć spektakl „Kiedy kota nie ma…”.
Niełatwo jest utrzymać ogień namiętności pozostając w małżeństwie z dwudziestoletnim stażem. Dokładnie tak właśnie jest w przypadku Mildred Roper (Katarzyna Skrzynecka) i Georga Ropera (Jacek Lenartowicz). Dlatego pani domu planuje powtórną podróż poślubną, by rozpalić dawny żar. Mąż niestety nie pali się do tego pomysłu, a sytuacji nie ułatwiają odwiedziny szwagierki – Ethel Pomfrey (Maja Barełkowska), która podejrzewa małżonka o zdradę i dopóki sprawa się nie wyjaśni postanawia skorzystać z uprzejmości siostry. Nie trzeba długo czekać, na to aż u drzwi zjawi się marnotrawny mąż – Humphrey Pomfrey (Wojciech Wysocki), który daleki jest jednak od mocnego postanowienia poprawy. Tak czy inaczej w ostateczności w podróż poślubną pojadą panie, a panowie pozbawieni kurateli żon postanowią nieco zaszaleć. Chociaż zarys fabuły mógłby wskazywać na to, że farsę będziemy obserwować dopiero podczas nieobecności małżonek, to w rzeczywistości przez ponad dwie godziny śledzimy wzajemne zmagania bohaterów na różnych frontach. Zabawy jest co niemiara.
„Kiedy kota nie ma…” to typowa farsa, pełna intryg, niedomówień i zwrotów akcji. Sporo tu humoru dwuznacznego, krążącego wokół tematyki seksu. Daleko mu jednak do bycia niesmacznym. Zamiast odrzucać, bawi. Gromkie śmiechy publiczności to jak sądzę, najlepszy ze wskaźników potwierdzających moją tezę. Choć akcja sztuki dzieje się w Anglii, niedaleko jej do naszych polskich realiów. Z tej przyczyny bawią chociażby odniesienia do podkładek na stół z księciem Williamem oraz księżną Kate. Wykreowane przez aktorów role także budzą uśmiech na naszej twarzy.Nieco słabiej na tle doświadczonych aktorów wypadają kreacje Marty Wierzbickiej oraz Aleksandry Grzelak, ale być może to także specyfika powierzonych im ról, czyli dziewczyn, które wpadły odwiedzić słomianych wdowców.
Uważam, że oparta na tekście Johnnie Mortimera oraz Briana Cooke’a sztuka, to idealna propozycja dla tych, którzy tęsknią za nieskrępowanym śmiechem. „Kiedy kota nie ma…” jest lekkie i dobrze zagrane. Każda z postaci ma swój charakter i budzi w nas emocje, nawet jeśli niekiedy jest to niechęć. Jedyne czego jeszcze pragnę, to mieć możliwość zobaczenia tej sztuki w wykonaniu drugiego składu.
Recenzowała: Monika Matura
Reżyseria: Andrzej Rozhin
Obsada: Katarzyna Skrzynecka, Jacek Lenartowicz, Anna Gornostaj, Wojciech Wysocki, Ola Grzelak, Marta Wierzbicka