Miasto. Miejsce osnute marzeniami, w którym magia miała łączyć się z funkcjonalnością. Miało być ukoronowaniem dążeń, krainą, której już nigdy nie będzie się chciało opuścić. Gdy jednak Matka ze swoją rodziną przybyła do Miasta, o którym tyle czytała i napisała kilka tekstów naukowych okazało się, że Miasto to zupełnie zwykle miasto. Jej wyobrażenia rozbiły się o twardy bruk nierówno położonej kostki, jej wielkie plany ugrzęzły w nudnych, szarych budynkach, a jej życie wciśnięte zostało w środek blokowiska.
Matka zniknęła. Ola musi jechać do Miasta, w którym dawno nie była, by pomóc odszukać Matkę, której dawno nie widziała. Tak rozpoczyna się historia, w której głąb zabiera nas Katarzyna Gondek w swojej powieści „Otolit”. Tajemnicze zniknięcie to jednak tylko jeden z sekretów ukrytych w kartach książki, bo tak naprawdę jej sednem staje się niejasna relacja między matką a córką. Co się sprawiło, że Ola nagle porzuciła rodzinny dom? Co trzymało ją z daleka tak wiele lat? Czy da się to jeszcze naprawić?
Katarzyna Gondek konstruuje trzymający w napięciu thriller, przypominający jednocześnie baśń. Rzeczywistość przeplatana tu jest sennymi przywidzeniami, w listach od matki zamiast wskazówek znajdujemy niewiele wyjaśniające bajki, a bezimienne Miasto staje się uniwersalną krainą – za górami, za lasami…
Gondek umiejętne buduje napięcie i powoli odsłania kolejne elementy gry. Jednak fragmenty próbujące przybliżyć czytelnikowi relacje z matką nie są kolejnymi zwrotkami, a jedynie powtarzającym się refrenem, więc niektórych może to jednak trochę znużyć. Podkreśla to jednak trudność w rozwikłaniu tajemnicy i niemożność uwolnienia się z zasypanego śniegiem, odciętego od świata Otolitu. Warto jednak dać się wciągnąć Miastu, by poczytać o bolesnej konfrontacji marzeń z rzeczywistością, strachu, samotności i miłości.
Recenzowała: Dagmara Marcinek
„Otolit”
Katarzyna Gondek
Świat Książki, seria: nowa proza polska