Dla wielu „Fistaszki” stanowią pierwsze zetknięcie z komiksem. Z tego powodu przeniesienie kultowego komiksu wydaje się strzałem w dziesiątkę, choć z równym prawdopodobieństwem może okazać się strzałem w stopę.
Tworzone przez 50 lat przez Charlesa M. Schulza „Fistaszki”, możemy uznać za twórczość, która trafi zarówno do dzieci, jak i ich rodziców. Obie grupy znajdą w niej jednak coś zupełnie innego. W dobie dążenia do sukcesu za wszelką cenę, Charlie Brown, główna postać komiksu staje się idealnym modelem antybohatera. Chłopcu nie udaje się bowiem nic. Z tego powodu jest on wiecznie pogrążony w ponurych rozmyślaniach, z których rodzą się rzadko pozytywne przemyślenia na temat świata. Za to bardzo prawdziwe. Oś fabularną filmowej adaptacji stanowi miłość Charliego do małej rudowłosej dziewczynki. To właśnie uczucie staje się motywem, dla którego chłopiec pragnie pokonać łatkę nieudacznika i przemienić się w człowieka sukcesu. Przemiany tej w komiksie nie ujrzymy i zapewne to też stanowiło niejako o jego sile. Również nacisk na starania i wiara w możliwość odmiany losu była w komiksie mniej akcentowana. Jak się jednak okazuje, wcale nie trzeba wyzbywać się swojej prawdziwej natury, by zyskać to, czego się pragnie.
Filmowy Charlie to postać o złotym sercu. Bohater w pełni pozytywny, choć fajtłapowaty. Pośród niepowodzeń ale i lepszych dni towarzyszy mu oczywiście jego wierny pies Snoopie, który marzy o napisaniu powieści. Starania młodego pisarza zobrazowane zostały toczącą się równolegle historią o przygodach asa przestworzy, w których psi lotnik walczy o względy ukochanej Fifi z Czerwonym Baronem. W zmaganiach towarzyszy mu żółty ptaszek Woodstock. W kinowej opowieści nie zabrakło również miejsca dla pozostałych, doskonale znanych z komiksu postaci, takich jak Linus. Peppermint Patty, Schroeder, Lucy czy Marcie. Oni także stanowią przedłużenie swoich kreskówkowych żywotów. I tym sposobem Lucy kocha się w Schroederze, który żyje muzyką klasyczną, a Marcie gotowa jest rzucić się w ogień za swoją przyjaciółką Patty.
Wykreowany przez Steve’a Martino świat, jest nieco mniej ponury niż w komiksach, mniej w nim także egzystencjalnych przemyśleń. Sprawia to, że fistaszkowa rzeczywistość staje się bardziej dostępna dla młodszego widza. Z tego samego powodu może on cierpieć na brak zainteresowania ze strony dorosłych, dla których animacja stanowi powrót do darzonych sentymentem czasów. Nie zmienia to jednak faktu, że film został wykonany pięknie. Do animowanych postaci niczym wykonanych z plasteliny, dodano we fragmentach kadry rodem komiksu, jak by ten świat zapraszający najmłodszych, starał się także obłaskawić swoich pierwszych czytelników. Być może pod względem fabularnym „Fistaszki” prezentują historię dość niezłożoną, ale wynagradzają to ujmującym wykonaniem.
Fenomen „Fistaszków” stanowi fakt, że choć niewielu chciałoby się zamienić na miejsca z Charliem Brownem, to wielu potrafi się z nim utożsamić. A wersja kinowa to idealna okazja do tego, by w ten sposób wprowadzić najmłodszych do tego świata. Dla starszych stanowić może natomiast powrót do lat sentymentalnych, nawet jeśli będzie to powrót zgoła odmienny od tego spodziewanego.
Autor recenzji: Monika Matura
Tytuł: Fistaszi – wersja kinowa
Scenariusz: Bryan Schulz, Craig Schulz, Cornelius Uliano
Reżyseria: Steve Martino
Data premiery: 1 stycznia 2016 (Polska) 5 listopada 2015 (świat)
Obejrzane dzięki uprzejmości: Kijów.Centrum