Sztuka Samuela Jokica „Kogut w rosole” szybko zrobiła karierę. Jej ekranizacja zatytułowana „Goło i wesoło” stała się prawdziwym kinowym hitem. Nie dziwi zatem fakt, że po tekst ciepłej komedii sięgnęły teatry. Scena Stu wystawiła sztukę po raz pierwszy w 2010 roku, spektakl w reżyserii Marka Gierszała cieszy się tak wielką popularnością, że bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki.
Już przy szatni teatru czuć narastające podniecenie i ekscytację spektaklem – co to będzie? Czy oni się naprawdę rozbiorą? Ale tak do rosołu? – rozemocjonowane Panie podszeptują między sobą, oddając szatniarzowi płaszcze. Widownia tworzy niesamowitą atmosferę. Po pierwsze przeważają Panie w wieku 40+, gdzieniegdzie widać panów, ale stanowią zdecydowaną mniejszość. Panie przychodzą grupkami, żeby spędzić „babski wieczór”, mają bardzo dobre humory, są uśmiechnięte, już na samym początku śdoskonale się bawią – ten nastrój się udziela.
Kiedy aktorzy wkraczają na scenę widać, że dobrze się dogadują, a gra sprawia im frajdę. Te pozytywne emocje płynące ze sceny i z widowni tworzą ze spektaklu trzygodzinną antystresową terapię.
Bohaterowie: Dave (Mariusz Witkowski), Larry (Krzysztof Pluskota), Mustafa (Rafał Szumera), Gordon (Kajetan Wolniewicz), Spencer (Andrzej Róg), Colin (Maurycy Polaski), Lewis (Dariusz Starczewski) to 7 bezrobotnych mężczyzn z małego angielskiego miasteczka, którzy postanawiają zostać chippendales’ami. Każdy z nich jest zupełnie inny, co tworzy niesamowicie ciekawy i różnorodny przekrój męskich charakterów. Dave tonocy w długach, ścigany przez czeczeńską mafię rozwodnik, walczący o prawo do widywania się z synem On jest jak torpeda – inicjuje założenie grupy „Dzikie Buhaje” i kompletuje zespół. Gordon – typowy pantoflarz, brzuchacz który ucieka przed życiowymi problemami. Larry udający twardziela, skory do bójki kompan do piwa, pod maską twardziela skrywa męskie kompleksy i problemy z żoną. Do zespołu dołącza Collin oraz obiekt jego niespełnionej miłości – przystojny i świetnie zbudowany Mustafa. Wszystkim poczynaniom w ciszy przygląda się Spencer, którego cięte riposty zaskarbiają sobie publiczność. Rozpoczynają się przygotowania do występu okupione wysiłkiem, doprawione żartami, przekleństwami i okraszone humorem sytuacyjnym. Czego się między wierszami dowiadujemy? Że faceci też mają kompleksy, głęboko skrywane lęki, marzenia, które chcą realizować, że pragną tworzyć szczęśliwą rodzinę i opiekować się dziećmi. Każdy z bohaterów opowiada swoją historię, żaden z nich nie jest idealny, dzięki temu stają się nam bliżsi, bardziej swojscy. Finałowy pokaz striptizu jest ukoronowaniem pracy, jaką wykonali. Pracy, która przede wszystkim polegała na zaakceptowaniu siebie i znalezieniu w sobie odwagi, by się realizować i spełniać swoje marzenia o lepszym jutrze.
Aktorzy zasługują a wielki ukłon i słowa uznania. Nie tylko dlatego, że spektakl był niezwykle wyczerpujący. Przede wszystkim dlatego, że wcielenie się w role i odtańczenie erotycznego tańca wymagało niezwykłej odwagi oraz dystansu, jaki się ma w stosunku do własnego ciała.
Spektakl to po prostu świetna zabawa i dobry humor, a przy tym mądre refleksje nad życiem. Zażyłam trzygodzinnego relaksu i szczerze polecam taką formę spędzania czasu każdemu.
Autor recenzji: Magdalena Skowrońska
Tytuł: „Kogut w rosole”
Scenariusz i reżyseria: Marek Gierszał
Dekoracje i kostiumy: Hanna Sibilski
Obsada: Mariusz Witkowski, Krzysztof Pluskota, Rafał Szumera, Kajetan Wolniewicz, Andrzej Róg, Maurycy Polaski, Dariusz Starczewski
Układy taneczne i sekwencje walki: Grzegorz Suski
Data premiery: 11.10.2010
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości: Krakowski Teatr Scena Stu