Adaptacja bestsellera jest zawsze kwestią kuszącą. Obarczona jest jednak już na starcie porównywaniem do oryginału, co wiąże się z tym, iż nie każdemu przypadnie do gustu sposób interpretacji. „Lubiewo” Piotra Siekluckiego jest jednak dowodem na to, że niekiedy potomek przerasta pierwowzór.
Spektakl Piotra Siekluckiego jest inscenizacją głośnej powieści Michała Witkowskiego „Lubiewo”, a dokładnie jej pierwszej części „Księga ulicy”. Bohaterami przedstawienia, podobnie jak w przypadku pierwowzoru, są podstarzali homoseksualiści Patrycja (Janusz Marchwiński) i Lukrecja (Paweł Sanakiewicz). O sobie mówią dumnie – cioty, nie żadne geje. Gardzą modą i nowoczesnymi klubami. Obszar swojego życia zawęzili obecnie do wielkości swojego mieszkania, rodem z PRL-u. Bo i właśnie w PRL-u zostało ich prawdziwe życie, o którym z rozrzewnieniem opowiadają. Wtedy wszystko było lepsze. Rosyjscy żołnierze z większym lub mniejszym oporem im ulegali, bezpieczny seks był wymysłem, a wokół unosiła się atmosfera występku. Później przyszedł Zachód i przyniósł domy handlowe, AIDS i gejów. Wszystko się zmieniło na gorsze. PRL ma tu swoje miejsce nie tylko we wspomnieniach bohaterów, ich mieszkanie to relikt, który zdołał jakoś zachować swoje kształty w rzeczywistości, która go zastała. Pośrodku znajduje się wersalka, gdzieś z tyłu święty obrazek, a u sufitu wiszą ubrania rodem z poprzedniej epoki. Patrycji i Lukrecji daleko do gejów aktywistów, którzy domagają się swoich praw, ochoczo mówią o sobie w rodzaju żeńskim, a gestem i słowem pozują na kobiety. Ich przeszłość ma wiele barw, w przeciwieństwie do rzeczywistości, po młodości zostały im przykrótkie golfy, teraz już odsłaniające całkiem wydatne brzuchy. I imiona zmarłych przyjaciół, które niczym litania pobrzmiewają w tle.
Dobrze przyjęte przez krytyków i czytelników „Lubiewo” w teatrze prezentuje się jeszcze lepiej, sporo w tym zasługi odtwórców głównych ról. Janusz Marchwiński i Paweł Sanakiewicz pełni humoru, buńczuczności i „przegięcia” stworzyli urzekające kreacje. Doskonale wchodząc w role mężczyzn, którzy uparcie pragną zatrzymać czas poprzez wspomnienia niepogodzonych z rzeczywistością. Trochę tu wyuzdania, trochę wulgaryzmów, wszystko jednak tak świetnie do siebie pasuje, że trudno powiedzieć, aby jakakolwiek granica została przekroczona. W efekcie otrzymujemy spektakl, który wywołuje salwy śmiechu, chociaż gdzieś z tyłu głowy mamy świadomość, że przedstawiana rzecz jest całkiem poważna. Bez względu na to bawiłam się genialnie. Na takie określenie zasługuje również z całą pewnością spektakl krakowskiego Teatru Nowego.
Autor recenzji: Monika Matura
Tytuł: Lubiewo
Scenariusz: na podstawie powieści Michała Witkowskiego
Reżyseria: Piotr Sieklucki
Scenografia: Łukasz Błażejewski
Ruch sceniczny: Mikołaj Mikołajczyk
Ruch sceniczny (Śnieżka i taniec śmierci): Jarek Widuch
Reżyseria światła: Marek Kutnik
Obsada: Paweł Sanakiewicz, Janusz Marchwiński, Jarek Widuch, Krystyna Czubówna (narrator)
Data premiery: 5 maja 2011 roku
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości: Teatru Nowego