Po latach oczekiwania Deadpool nareszcie doczekał się własnego filmu. Daleko mu jednak do komiksowych adaptacji spod szyldu Marvela, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Fabuła filmu jest stosunkowo prosta, Wade Wilson to były komandos, który trudni się obecnie drobnymi pracami pokroju zastraszania niesfornych nastolatków. Wolny czas spędza w knajpie dla najemników, gdzie poznaje miłość swojego życia. Idyllę przerywa wieść o chorobie bohatera. Kiedy Wilson dowiaduje się, że tajemnicza organizacja może przywrócić mu zdrowie nie waha się zbyt długo. Po drodze okazuje się jednak, że życiodajny zabieg ma swoją cenę, a bohater ma stać się kontrolowaną przez czarny charakter, bronią. Dlatego głównym celem Deadpoola staje się zemsta na ludziach, którzy go oszukali, a teraz chcą skrzywdzić jego ukochaną.
Deadpoolowi daleko do superbohatera, o czym sam informuje. Nie w głowie mu bowiem ratowanie świata, raczej zemsta i dobra zabawa. Swojej prywatnej vendetty, odziany w czerwony strój bohater dokonuje przy dźwiękach hip-hopu. Pod względem muzycznym film, to prawdziwe arcydzieło, począwszy od „Careless Whisper” WHAM!, a skończywszy na „X Gon’ Give It To Ya” DMX’a. „Deadpool” to nie tylko film pełen akcji, ale i czarnego humoru. Niektórzy potraktują go, jako parodię kina o herosach. Faktem jest jednak, że jest to produkcja nakręcona z przymrużeniem oka. Często okraszony niecenzuralnym słownictwem humor, poszerzony zostaje o masę odniesień do popkultury i uniwersum Marvela. Oberwało się między innymi „Green Lantern” w którym grał Reyndols, „Gwiedznym Wojnom”, „Matrixowi”, „Władcy Pierścieni” czy Hello Kitty. Odniesienia widać praktycznie na każdym kroku, czy to przez żarty słowne czy bardziej subtelnie, za sprawą symboliki. Trudno nazwać je jednak szyderstwem, bardziej uśmiechem w stronę widza. W filmie znalazło się również miejsce dla erotyki, dopełnia ona jednak wydźwięku całości. Rzucane na prawo i lewo przez Wilsona żarty oscylują na różnych poziomach, w zdecydowanej większości są one jednak udane. Aby się z nich śmiać koniecznie należy jednak zabrać ze sobą sporą dawkę dystansu. Wtedy bawić będziemy się wyśmienicie. W efekcie końcowym sporo jest zasługi Ryana Reyndolsa, grającego postać tytułowego bohatera. On rzeczywiście nie tyle gra Deadpoola, co najzwyczajniejszy w świecie nim jest. Całkiem nieźle spisuje się również Ed Skrein w roli Ajaxa. Uśmiech na twarzy budzi natomiast nareszcie obdarzony głosem Colossus i towarzysząca mu nastoletnia i milcząca Negasonic Teenage Warhead (Brianna Hildebrand).
„Deadpool” to film łamiący sporo konwencji, z jednej strony obala nadęte do tej pory kino spod znaku superbohaterów, z drugiej bawi się znanymi nam doskonale z popkultury symbolami. Ostatecznie jest to także i film o miłości dwojga ludzi, którzy idealnie do siebie pasują. Zapowiedziane już przez napisy na początku filmu standardy filmowe, odmienne od tych, do których przywykliśmy, są kontynuowane przez cały seans. Fani widowiskowych scen akcji, w których krew leje się gęsto oraz groteski i czarnego humoru, zakochają się w „Deadpool” od pierwszego obejrzenia. Czy trzeba czegoś więcej?
Autor tekstu: Monika Matura
Tytuł: Deadpool
Scenariusz: Rhett Reese, Paul Wernick
Reżyseria: Tim Miller
Premiera: 12 lutego 2016 (Polska) 21 stycznia 2016 (świat)
Film obejrzany dzięki uprzejmości Cinema City