W sześć lat po oscarowej części pierwszej, Alicja znowu ląduje w Krainie Czarów, tym razem jednak naszym przewodnikiem po magicznym świecie został James Bobin, zastępując na fotelu reżysera, Tima Burtona. Jak ta zmiana wpłynęła na jakość produkcji?
Alicja Kingsleigh nie jest już dzieckiem i chociaż pełnoletność osiągnęła całkiem niedawno, to mimo młodego wieku, doskonale wie czego chce. Po swoim zmarłym ojcu odziedziczyła statek oraz smykałkę do podróży morskich. Opowieść przenosi nas właśnie do momentu jej powrotu z Chin. Ledwo dotknie lądu stopą, a już marzy o kolejnych podróżach, na drodze staną jej jednak bieżące trudności, których pod jej nieobecność trochę się nazbierało. Zwłaszcza, że kłody pod nogi rzuca jej usilnie jej niedoszły narzeczony. Na domiar tego wszystkiego, świat zza lustra znowu ją wzywa. W Krainie Czarów, wiele się zmieniło od ostatniej wizyty Alicji. Zaniemógł między innymi Kapelusznik. Barwny bohater popadł w depresję, po tym, jak odnalazł swój pierwszy samodzielnie zrobiony kapelusik, który przypomniał mu o utracie rodziny przed laty oraz rozbudził nadzieję, że może nadal żyją. W myśl zasady, że najbardziej wartościowe jest to, co czynimy dla innych, Alicja ruszy w podróż przez przestrzeń i czas, by spróbować odwrócić bieg wydarzeń. W ten sposób poznamy rodzinę Kapelusznika, a także główne źródło niesnasek kolorowego rodzeństwa – Czerwonej i Białej Królowej.
Pierwsza część zaoferowała nam ogromny świat i mnóstwo postaci, teraz nieco zmniejszono ich ilość, bardziej skupiając się na przedstawieniu historii już znanych bohaterów. Dzięki czemu poznajemy przyczyny ich zachowania. Dość mocno wyeksponowany w poprzedniej części Kapelusznik, zajmuje drugi plan. Choć jego położenie stanowi główną motywację działań Alicji. Grająca tytułową rolę Mia Wasikowska, stworzyła kreację kolejnej silnej bohaterki kinowej. Dziewczyna pragnie być niezależna i ma plan, który ówczesnej kobiecie nie przystoi. Gdzieś w środku niej nadal tli się jednak wiara w możliwość – uwierzenia w 6 niemożliwych rzeczy jeszcze przed śniadaniem. Doskonale poradził sobie również Sacha Baron Cohen, któremu daleko do jego kreacji Borata, czy Ali G. Śmiało można nazwać go jedną z głównych postaci tej odsłony. Wykreowany przez niego Czas jest dość specyficznym bohaterem, któremu nie brak jednak uroku. Podobnie, jak Kapelusznik, tak i Królowa Mirana (Anne Hathaway) zajęła tym razem znacznie mniej miejsca, choć nie zabrakło jej w czasowych retrospekcjach, wraz z Iracebeth (Helena Bonham Carter).
Tim Burton przyzwyczaił nas do pewnych standardów i motywów, które sprawiają, że kręcone przez niego filmy są charakterystyczne. Tym razem postanowił on zasiąść na fotelu producenta. Zmiana ta nie jest przesadnie widoczna. „Alicja po drugiej stronie lustra”, w dalszym ciągu ma sporo czaru, którym zdolna jest uwieść widza. Warstwa wizualna, stanowi jedną z najmocniejszych stron tej produkcji. Trudno również dopatrzeć się poważnych dziur w fabule. Zagorzałym fanom wersji książkowej, może przeszkadzać inspiracyjne potraktowanie dzieła Lewisa Carolla. Pozostali powinni być jednak zadowoleni. „Alicji po drugiej stronie lustra” nie zabrakło także humoru, przykładem są chociażby żarty sytuacyjno-językowe związane z czasem. Wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z udaną, choć nieco różniącą się od poprzedniej odsłony, kontynuacją, która powinna spodobać się każdemu, kto ceni sobie walory estetyczne, spójną historię oraz dobre zakończenie.
Autor recenzji: Monika Matura
Reżyser: James Bobin
Scenariusz: Linda Woolverton
Premiera: 26 maja 2016 (Polska) 25 maja 2016 (świat)
Film obejrzany dzięki uprzejmości Kina ARS