Nie musimy wcale wiedzieć kim był Galileusz. Nie musimy pamiętać czym wsławił się w historii, że jego nazwisko znane jest do dziś niemal każdemu. Nie musimy nawet lubić historii wielkich konstruktorów, bo wielobarwna, najnowsza książka Grahama Willmotta (pseudonim artystyczne Albert Jack) napisana jest dla wszystkich tych, którzy lekturę traktują jako niezwykłą podróż i inspirująco- motywującą przygodę.
Książka „Z Galileusza też się śmiali” podzielona jest na kilka rozdziałów, z których każdy omawia sprawę przydatnych dla świata użytkowego wynalazków. Znalazły się zatem wśród nich zarówno opisy „ciężkich dróg do sukcesu” konstruktorów z dziedziny nauki i techniki, znanych nam przede wszystkim z lekcji historii (m.in. twórcy radia, klimatyzacji, spadochronu), ale i postacie oraz odkrycia bardziej przyziemne: produkty żywnościowe (np. „wynalazca” ziemniaków), wytworów popkultury (np. hula-hoop, Monopol, Harry Potter), czy autorzy wynalazków przypadkowych (np. Coca Cola), zatajonych, śmiesznych, czy wręcz śmiercionośnych dla swoich twórców.
Pomiędzy króciutko przedstawianymi życiorysami, czy właściwie trudnościami życia wynalazców, wplecione zostały jeszcze krótsze fragmenty z gazet z szokującymi dla nas współczesnych komentarzami sceptyków, opatrzone tytułami „jak bardzo można się mylić”. A oto jeden z nich:
„Wyobrażanie sobie, że samochody zajmą miejsce kolei w przewozie pasażerów na długich dystansach, to płonne marzenia” Z raportu Amerykańskiego Kongresu Kolejowego 1913
Osobiście żałuję, że zdania te wrzucone zostały pośrodku rozdziałów na zupełnie inne tematy, co tworzyło w moim jednokierunkowym mózgu czytelniczym wrażenia lekkiego bałaganu w fabule. Ale może dzięki temu zdumiewały mnie one tym mocniej.
Szok był moim towarzyszem od pierwszej do ostatniej strony. Szczególnie przybrał on na swej sile w trakcie historii sieci kolejowej, której obecnie jestem zagorzałą miłośniczką. Kiedyś, słysząc opinie iż podróż pociągiem przynosi jej pasażerom śmierć na skutek uduszenia od prędkości, straszy widmem zapalenia opłucnej tych którzy przejeżdżają przez tunel, kończy się przeziębieniem, suchotami, czy też grozi utratą życia na skutek wybuchu kotłów lokomotywy, pewnie taką fanką pociągów już bym nie była.
Tego rodzaju historii jest w tej książce niebywale dużo. Biorąc pod uwagę fakt, że chyba jestem zbyt rządna wiedzy i zbyt mocno umiłowałam biografie, sądzę że dla mnie byłoby lepiej gdyby autor skupił się na mniejszej ilości historii, za to opisał je bardziej szczegółowo. Mimo to z zapartym tchem i wyłupiastymi ze zdziwienia oczami oraz lekkim półuśmiechem ironii na ustach połknęłam książkę o tym jak wielu ludzi jak mocno może się mylić i jak (na szczęście) wielu się tym zupełnie nie przejmuje.
Książka “Z Galileusza też się śmiali” wbrew swojemu “naukowemu” tytułowi, nie jest bynajmniej lekturą tylko dla kujonów. Nie jest też przeznaczona wyłącznie dla miłośników historii, konstruktorów amatorów ani osób z IQ powyżej przeciętnej normy. To książka dla wszystkich lubiących ciekawe i inspirujące opowieści i życiorysy w jednym. To książka dla wszystkich tych, którzy lubią marzyć, myśleć, odkrywać, którzy mają niezwykłe pomysły, z których też się śmieją i przede wszystkim… lubią czytać.
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Tytuł: Z Galileusza też się śmiali
Autor: Albert Jack
Wydawnictwo: Muza