Historia Hibata i jego rodziny to najszczerszy i najcieplejszy film ostatnich miesięcy. W przekomiczny sposób obnaża prawdę o relacjach międzyludzkich i naturze człowieka, nie bagatelizując przy tym irańskiej historii przełomu lat 70. i 80.
Film Kheirona przedstawia prawdziwą historię Hibata Tabiba, który wraz z najbliższymi zmuszony był wyemigrować z Iranu. Próbując sprzeciwić się reżimowi szacha Mohammada Rezy Pahlawiego trafił do więzienia, jednak i tam bohatersko nie wyrzekł się swoich przekonań. We Francji spotkał się z kolejnymi trudnościami, ale nauczony wcześniejszymi doświadczeniem, mimo zaczynania od zera, wśród zupełnie nowego języka – nie poddał się.
„Wszyscy albo nikt” ma dwie ogromne zalety – bez patosu i nadęcia przedstawia prawdziwą, momentami tragiczną historię i robi to w fantastyczny sposób: posługując się groteską. Narracja trochę przypomina tę z „Życie jest piękne” (Benigni, 1997), w którym codzienność w hitlerowskim obozie przemieniona została w zabawę, ukazując, że jeżeli ma się dla kogo – nie można tracić nadziei i rezygnować z uśmiechu. Mniej więcej ten sam przekaz towarzyszy filmowi Kheirona, który jest rzeczywistym synem Hibata i zagrał w filmie właśnie ojca. Okazuje się, że nikt nie mógł lepiej opowiedzieć tej historii.
Kheiron jest stand-uperem, stąd być może pomysł, by tematy poważne przedstawić za pomocą śmiechu. I był to pomysł najlepszy i najlepiej zrealizowany, jaki widziałam w ostatnim czasie. Historia jest opowiadana lekko i zabawnie, śmiech jest stosowny, niekiedy przez łzy. Ani na moment widzowi nie umyka przy tym powaga kwestii poruszanych na ekranie. A jest ich wiele, bo obok tej najważniejszej, politycznej – reżimu, w którym obalonego tyrana zastępuje inny, gorszy, a ludzie cierpią długie lata w niezasłużonych więzieniach – mamy chociażby kwestię bardzo bliską współczesności. Bowiem po ucieczce z Iranu Hibat z żoną Fereshteh (Leila Bekhti) i synem Nouchim osiedlili się we Francji, gdzie zaczęli pracować z wielokulturową społecznością, niepotrafiącą dojść ze sobą do porozumienia. Bohaterom udało się stworzyć zżytą wspólnotę, otworzyć ich na swoją inność oraz pomóc w przystosowaniu się do nowego świata.
Na film „Wszyscy albo nikt” wybrałam się ostatniego dnia czerwca i naprawdę nie mogłam sobie wymarzyć lepszego filmowego zamknięcia miesiąca. Tym, którzy nie mieli okazji zobaczyć tej pięknej historii – szczerze radzę otworzyć nią lipiec!
Recenzowała: Adrianna Olejarka
Tytuł oryginalny: Nous trois ou rien
Premiera (Polska): 24 czerwca 2016 r., 22 października 2015 r. (świat)
Reżyser: Kheiron
Film obejrzany dzięki uprzejmości Kina Ars.