Galop’44 autorstwa Moniki Kowaleczko-Szumowskiej to książka, która jest żywą opowieścią o Powstaniu Warszawskim angażującą wszystkie zmysły w proces poznawania miejsc i minionych wydarzeń, a także osobistym, pozbawionym chłodnego dystansu kontaktem z historią. Galop’44 jest skierowany do młodego czytelnika żyjącego na co dzień w świecie multimediów. To powrót w czasie do jednego z najważniejszych wydarzeń współczesnej historii. Doskonała propozycja lektury przed zbliżającą się rocznicą Powstania Warszawskiego.
Współczesny warszawiak na barykadach
Głównymi bohaterami Galop’44 są 13-letni Mikołaj i jego starszy o cztery lata brat Wojtek – warszawiacy XXI wieku, żyjący na co dzień w świecie multimediów i szkolnych obowiązków. 1 sierpnia chłopcy odwiedzają Muzeum Powstania Warszawskiego. Młodszy z nich dokonuje niezwykłego odkrycia: w budynku znajduje się przejście do centrum Warszawy 1944 roku! Bohaterom „Opowieści z Narnii” jako wrota do baśniowej krainy Aslana posłużyły stara szafa i obraz zawieszony na ścianie. Jak nastoletni bracia z Galop’44 przedostają się do ogarniętej powstaniem stolicy? Oczywiście – kanałami.
Kiedy czytelnik Galop’44 zdąży już nieco poznać obu nastoletnich bohaterów, polubić, a może nawet utożsamić się z którymś z braci, zostanie przerzucony do przeszłości, aby wraz z nimi poznawać powstańczą codzienność. A ta jest realistyczna do bólu. Przejście przez główną arterię stolicy – Aleje Jerozolimskie – to wyzwanie, w którym stawką jest życie. Brakuje wody, jedzenia, leków. Choć, jak szybko się okaże, życie w Śródmieściu w sierpniu 1944 roku to niemal sielanka w porównaniu z tym, co dzieje się w tym samym czasie na Starym Mieście. Najprostsze czynności: umycie się, przebranie, sen, zdobycie pożywienia mają zupełnie inną cenę niż w Warszawie współczesnej. Wydawałoby się, że walka o przetrwanie, którą trzeba toczyć każdego dnia powstania, jest tak wyczerpująca, że nie ma już czasu i sił na nic innego. Tymczasem właśnie ekstremalne warunki wyzwalają w ludziach energię do zachowań, które w innej sytuacji być może nie byłyby możliwe. Rodzi się poczucie wspólnoty i odpowiedzialności za los innych mieszkańców płonącego miasta, gniew i rozpacz każą walczyć o każde życie, bohaterstwo staje się czymś naturalnym i zwyczajnym, jest w tych warunkach po prostu koniecznością. Najważniejsi są ludzie. Mikołaj i Wojtek poznają w powstaniu warszawiaków roku 1944. To takie same osoby jak ich szkolni koledzy, sąsiedzi, ludzie spotykani na co dzień w sklepach i na ulicach w XXI wieku. Powstańcy i cywilni mieszkańcy stolicy stają się obu braciom bliscy dzięki wspólnym doświadczeniom i warunkom wymuszonym przez powstańczą rzeczywistość. Czytelnik śledzący losy nastoletnich bohaterów zostaje, jak oni, postawiony twarzą w twarz z tamtymi ludźmi, ich życiem, a z upływem czasu coraz częściej – także ze śmiercią.
Bez patosu i martyrologii
Monice Kowaleczko-Szumowskiej udało się znaleźć podczas pisania Galop’44 równowagę między atrakcyjnością formy a realizmem i grozą opisywanych wydarzeń. Dynamiczna akcja, plastyczność opisów, wątek romansowy, ciekawie skonstruowane postaci (zwłaszcza Wojtka, którego postawa ewoluuje w trakcie powieści) nie są tanimi sztuczkami celującymi w gust młodzieży. Owszem, pomagają współczesnemu nastolatkowi czytać Galop’44 jak dobrze napisaną powieść przygodową, ale to nie dramatyczna fabuła jest największym walorem tej książki. Autorka, wykorzystując gatunek powieści przygodowej dla młodzieży, z ogromną dbałością i szacunkiem dla szczegółów stworzyła powstańczy fresk, wplatając w opowieść losy autentycznych postaci, których historie poznała dzięki wieloletnim poszukiwaniom w archiwach.
– W National Archives w Londynie natrafiłam na ślad komicznego Anglika, który walczył w powstaniu. Spędziłam długie godziny, wczytując się w jego relacje z walczącej Warszawy. Pojawiali się kolejni bohaterowie. Oprócz powstańców Polaków znanych i nieznanych natknęłam się na Afrykańczyka, niewątpliwie najbardziej ekstrawaganckiego powstańca warszawskiego. Plejady zagranicznych bohaterów Galopu’44 dopełnili lotnicy z RPA – opisuje swoje przygotowania do napisania powieści Monika Kowaleczko-Szumowska. Autorka sięgnęła też do bogatych zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego, z którym współpracuje praktycznie od początku istnienia tej instytucji. – Wydarzeń, które wypełniły Galop’44, sama nie wymyśliłam. Nie śmiałabym. Większość historii odnalazłam w Archiwum Historii Mówionej prowadzonym przez Muzeum. Część usłyszałam bezpośrednio od powstańców. Rozdzieliłam je pomiędzy swoich bohaterów, czasem nieznacznie dostosowując, ale reguła w Galopie’44 jest jedna: im bardziej niewiarygodne zdarzenie, tym prawdziwsze – wspomina Kowaleczko-Szumowska.
Powieść w pewnym sensie przypomina więc Muzeum Powstania Warszawskiego – w nowoczesnej formie przystosowanej do upodobań współczesnego odbiorcy opowiada o przeszłości, a jednocześnie zawiera gigantyczną dawkę faktów i informacji o ludziach żyjących w czasie powstania w Warszawie. Zdrapuje z minionych wydarzeń patynę czasu i odkrywa mniej znane epizody: budowę barykady w Alejach Jerozolimskich na wysokości Kruczej, działalność radiostacji Błyskawica, aktywność „reporterską” lotnika RAF-u, zdradza też zaskakujące sposoby na poruszanie się w niskich i wąskich kanałach.
Co byś zrobił, gdybyś trafił do powstania?
Skonfrontowanie Mikołaja i Wojtka z realiami powstańczej Warszawy pozwala młodemu czytelnikowi bardzo intensywnie przeżyć 63 dni w ogarniętej koszmarem walki stolicy. Wraz z bohaterami boi się, ucieka, walczy i… śmieje, bo komizmu językowego i sytuacyjnego oraz humoru, często czarnego, w Galopie’44 nie brakuje. Kolejne zdarzenia, decyzje i emocje pomagają związać się z bohaterami i utożsamić z nimi. Spojrzeć na Powstanie Warszawskie ich oczami. Oczami chłopaków przyzwyczajonych do komputerów i tabletów, spędzających godziny w internecie na wirtualnych spotkaniach i rozmowach. Niespodziewane zderzenie z niezwykle intensywną rzeczywistością i z realnymi ludźmi, w ręce których oddaje się często własne życie, mocno uświadamia powierzchowność i bylejakość elektronicznych znajomości. Prowokuje też do wejścia w skórę tych, których godzina W zastała 1 sierpnia 1944 roku w Warszawie, a więc i zadania sobie pytań o własne wybory w sytuacjach podobnych do opisanych w powieści. I pokazuje, że – może poza nieco archaicznym językiem, strojem i brakiem znajomości technologii XXI wieku – nastolatek uczestniczący w powstaniu niczym nie różnił się od nastolatka współczesnego. Miał podobne marzenia i pragnienia, temperament i ciekawość świata. Tyle tylko, że – nie ze swojej winy – znalazł się w sytuacji skrajnej, w której każdy najdrobniejszy wybór decydował o życiu lub śmierci.
70 lat po powstaniu
W kontekście literackim blisko powieści Kowaleczko-Szumowskiej do Mironowego „Pamiętnika z powstania warszawskiego”. Sprawiają to osobista perspektywa mimo trzecioosobowej narracji, nerw reporterski nadający opowieści tempo i rytm, a przede wszystkim skoncentrowanie się nie na walce z okupantem, lecz na losach cywilnej ludności Warszawy, czyli na walce o przetrwanie. Swoje i najbliższych. Także w sensie niemetaforycznym, bo chodzi o bezpieczeństwo osób znajdujących się w chwili ostrzału, bombardowania czy osuwania się ścian kamienicy na wyciągnięcie ręki. „Życie na kupie”, jak pisał o tym czasie Białoszewski, rodzi niespotykaną więź i poczucie odpowiedzialności nawet za nieznajomych.
Wszystko opowiedziane jest językiem zwyczajnym, odartym z patetyczności i uwznioślenia. Podobnie jak fenomenalny dramat wojenny non-fiction „Powstanie Warszawskie” składający się z filmowych kronik powstańczych. Oba tytuły mające premierę 70 lat po 1 sierpnia 1944 roku pokazują przeszłość w sposób tak świeży, intensywny i emocjonalny, że pamięć odbiorcy o poznawanych dzięki kadrom filmu i kartom powieści ludziach, wydarzeniach i miejscach staje się żywa. Już nie da się, mijając skrzyżowanie Kruczej i Jerozolimskich, nie widzieć cienia barykady pozwalającej na przemieszczanie się ze Śródmieścia Północnego do Południowego. Nie sposób nie dostrzegać widm młodych chłopaków korzystających z wodnej kąpieli na Placu Powstańców podczas upalnego sierpnia. Duchy dawnej Warszawy powstały z zapomnienia. Miasto, które na rozkaz Hitlera miało zniknąć z powierzchni ziemi, zespoliło się ze współczesną stolicą Polski dzięki pamięci przywracającej przeszłość.
Autor: Monika Kowaleczko-Szumowska
Tytuł: Galop ’44
Wydawnictwo: Egmont
Materiały prasowe: Monika Wrzosek