
Bezwględna intryga. Nieboszczyk i czarna wdowa. Zdrady i rozstania. Wszystko to osadzone w realiach polskiego wesela. W tej szalonej historii pewne są tylko: nieustanne salwy śmiechu z widowni i zakończenie jeszcze bardziej absurdalne niż powyższy opis.
Główny bohater…bohaterka, to znaczy mężczyzna przebrany za kobietę postanawia spotkać się z żoną Karoliną, z którą nie łączą go najlepsze relacje. Jednak nie robi tego w zwyczajny sposób; nie aranżuje spotkania w restauracji, nie odzwiedza jej. Tylko przedstawia się jako policyjna psycholog. Oznajmia swojej żonie, że jej mąż nie żyje i musi przybyć, żeby zidentyfikować zwłoki. Umawiają się w pokoju hotelowym, gdzie przebieraniec ma zamiar sprawdzić, czy jego małżonka coś jeszcze do niego czuje. Plany komplikuje mu córka z nieślubnego łoża, która także przybyła na pogrzeb ojca. Co więcej w owym budynku odbywa się wesele co skutkuje wizytami w pokoju nieproszonych gości, a właściwie jednej…starszej pani.
„Dwie połówki pomarańczy” to sztandarowa produkcja Teatru Capitol i nie trudno się temu dziwić. Już sam pomysł i koncepcja skazują ten spektakl na sukces. Autorka, czyli Iza Kownacka trafia niemal zawsze w punkt, jeśli chodzi o dobór poszczególnych aspektów spektaklu. Mamy wyśmienity scenariusz, w którym żart goni żart. I nie jest to humor prymitywny, czy nader wysublimowany, raczej sytuacyjny. Scenografia, która początkowo wzbudzała zastanowienie, z powodu swojej skromności również dała radę. Łózko i dwoje drzwi, zza, których dobiegają tylko dźwięki mogą wystarczyć, jeśli historia jest dobra; a w tym wypadku jak najbardziej jest. Dobór postaci i ich rola w spektaklu to majstercztyk.
Kolejno: Jarosław Boberek grający intryganta Adama jak to zwykle bywa swoje za uszami ma. Co nie przeszkadza mu w okłamywaniu żonu, że nie żyje i zresztą nie tylko w tej kwestii nie mówił prawdy. Żeby było zabawniej Karolina (Cynthia Kaszyńska) też świętoszką nie jest. Następnie córka – Alex w tej roli Marta Chodorowska, która z swoim amerykańskim akcentem, strachem przed zmarszczkami i karaluchami rozbawiła każdego widza. No i pomiędzy trojgiem głównych bohaterów starsza pani, czyli Melania grana przez Ewę Złotowską. Swoimi słownymi pstryczkami deklasuje wszystkich i mimo wieku wydaje się być najbardziej wyluzowana i beztroska.
Choć wiele akcentów tego spektaklu było świetnie dopracowane to w moim odczuciu twórcy nie ustrzegli się błędów. Po pierwsze, momentami rozwój historii schodził na dalszy plan na rzecz dialogów i dowcipów, co prawda zabawnych, ale jednak wzbudzało to pewien dysonans. Kolejnym mankamentem był brak pewnej klamry i refleksji. Autorzy jakby chcieli przemycić pewną prawdę o związkach, ale uważam, że finalnie się to nie udało. I tak naprawdę widzowi zostaje w pamięci przewrotna ostatnia scena, a nie refleksja głównego bohatera – Adama.
„Dwie połówki pomarańczy” to spektakl bardzo dobry, lecz nie wybitny. Duża dawka śmiechu rozbawi nawet największego mruka. Zaś postać grana przez rewelacyjnego Jarosława Boberka w swym tragicznym komizie może być dla wielu z nas dobrą przestrogą. Z kolei trafne dowcipy Melani pozwolą widzowi spojrzeć z dystansem na polskie przywary. Warto pójść i samemu się o tym przekonać. Miejmy nadzieję, że Teatr Capitol niedługo znów zagości w Krakowie!
Autor recenzji: Kamil Waliczek
Obsada: Ewa Złotowska, Cynthia Kaszyńska, Marta Chodorowska, Jarosław Boberek, Cynthia Kuźniak
Autor: Iga Kownacka
Reżyseria: Maria Ciunelis
Ruch sceniczny: Zofia Rudnicka
Scenografia: Magdalena Michalska
Kostiumy: Michalina Rydel, Joanna Sobczak
Opracowanie muzyczne: Piotr Golla
Teatr: Teatr Capitol