Kto widział „Leona zawodowca”, ten bez problemu skojarzy imiona głównych bohaterów sztuki Teatru KTO. Leon, starszy mężczyzna poznaje niewinną i nieletnią sierotę – Matyldę. Ta historia pozornie przypomina film. Zaczyna się w momencie, w którym Luc Besson nawet nie kończy swojej opowieści. Leon i Matylda są małżeństwem, choć nie do końca jesteśmy o tym przekonani.
Spektakl opowiada historię związku, w którym dwoje ludzi jest od siebie uzależnionych, a z drugiej strony nie potrafią ze sobą żyć. Każde z nich ma pragnienia i najlepiej, aby partner się ich domyślił. Matylda marzy o ognisku domowym, namiętności i rowerze. Leon pragnie spokoju, rozkoszy patrzenia „na gwiazdy” i zupy, najlepiej przygotowanej przez żonę.
Widzowie są przerzucani między skrajnościami. Miła zabawa potrafi przerodzić się w przemoc, a wielka kłótnia w zabawny komentarz. Bohaterowie mówią o sobie w trzeciej osobie – wchodzenie w rolę Leona i Matyldy pozwala im wyrazić uczucia, które bywają niewypowiedziane. Zakłądają maski, zza których wszystko można. Bohaterowie zdają się być jedynie szablonami ludzi, a przedstawione sytuacje zbiorem życiowych, związkowych doświadczeń. Każde doświadczenie to jeden rozdział w historii małżeństwa.
W postaci Matyldy możemy wyróżnić kilka ról: żony, dziecka, dojrzałej kobiety podczas gdy Leon zdaje się być raczej statyczny w swym jestestwie. Jest dojrzałym mężczyzną, który ma w swoim dorobku bagaż doświadczeń i nawyków, często obecność Matyldy go uwiera. Z drugiej jednak strony gdy jej nie ma, szuka substytutu swojej żony. Zaprasza prostytutkę, która na próżno próbuje zastąpić mu ukochaną.
Nawiązanie do filmu Luca Bessona to tylko wstęp do rozważań o związku małżeńskim i w szerszym ujęciu relacjach damsko-męskich. To mogłaby być jakakolwiek para i w podobny sposób prowadzić swe spory. Jak w „Lolicie” Vladimira Nabokova, opiekuńcza miłość Leona ma w sobie nutkę seksualnej fascynacji, która wykracza poza „rodzicielskość”.
To trudna i wymagająca sztuka, różniąca się od pozostałych propozycji KTO. Warto skupić się na obu postaciach i spróbować dostrzec własne w nich odbicie. Świat wydaje się być naprawdę popaprany, ale w tym dziwactwie są uczucia, tłumione namiętności i prawda.
Autor recenzji: Anna Haza
Tytuł: „Leon i Matylda”
Reżyseria, tekst, opracowanie wizualne: Andrzej Sadowski
Obsada: Justyna Orzechowska, Marzena Ciuła/Karolina Stefańska, Andrzej Sadowski
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości: Teatru KTO