Czym jest samotność? Czy człowiek koniecznie potrzebuje drugiej osoby, żeby być szczęśliwym? Na te pytania próbują odpowiedzieć dwie pełnometrażowe animacje, które mogliśmy zobaczyć na festiwalu Etiuda&Anima.
Louise, bohaterka animacji „Louise w zimie”, uwielbia narzekać na tłum ludzi przebywających wraz z nią w wakacyjnym kurorcie gdzieś na wybrzeżu Francji. Wszystko robią za głośno, wszędzie jest ich za dużo, nie ma chwili spokoju. Mimo to każdego roku całe lato spędza właśnie w tym miasteczku i wraca do domu ostatnim, zamykającym sezon, pociągiem. Tym razem jednak na niego nie zdążyła, czeka ją więc niemal cały rok samotnego pobytu na wyspie.
Natomiast bohater filmu „Czerwony żółw” Michaela Dudoka de Wita jako rozbitek dopływa do bezludnej wyspy. Będąc tam zupełnie sam, powoli oswaja naturę wokół siebie i uczy się żyć w nowych warunkach – znajdować pożywienie, chronić się przed niesprzyjającą zawsze naturą. Z podobnymi problemami mierzy się Louise – w wyludnionym miasteczku musi nauczyć się funkcjonować bez pomocy innych, bez chrupiących bagietek czy dostaw świeżych produktów do sklepów.
Oboje nieustannie próbują uciec od swojej samotności. Rozbitek w filmie Dudoka de Wita ciągle buduje tratwę, która jednak za każdym razem zostaje zniszczona, natomiast Louise wypatruje kolejnego pociągu, samolotu lub choćby tych, głośnych, uporczywych turystów.
Życie obojga zmienia się, gdy pojawia się w nim ktoś drugi – i niekoniecznie chodzi tu o człowieka. Do Louise przyplątał się bezpański pies, bohater „Czerwonego żółwia” wyławia z morza tytułowe zwierzę. Oba spotkania stają się punktem zwrotnym w ich samotnym życiu.
Te dwie animacje podobne są nie tylko fabularnie. Obie opowiadają historie nostalgicznie, melancholijnie i nieśpiesznie. Obie zadają pytania o samotność, pokazują jak istotna jest czyjaś obecność obok, jak ważne jest, by czuć się komuś potrzebnym.
To, co różni te dwa filmy, to strona wizualna. Postaciom w animacji „Louise w zimie” bliżej jest do bajki dla dzieci, korpulentna staruszka wraz ze swoim uroczym, ciągle merdającym ogonem, to bohaterowie trochę zabawni i pocieszni. Natomiast u Dudoka de Wita świat wygląda dużo bardziej realistycznie, bohaterowie mają regularne kształty, a animowane krajobrazy wyspy zachwycają prawie jak film dokumentalny.
Wielu osobom filmy animowane kojarzą się z radosnymi, pełnymi humoru i zwrotów akcji historiami dla dzieci, Etiuda&Anima po raz kolejny pokazuje jednak, że animacje mogą poruszać i wzruszać także dorosłych.
Dagmara Marcinek
filmy obejrzane na festiwalu Etiuda&Anima 2016