Kuba Czekaj podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji zadebiutował pierwszym pełnometrażowym filmem „Baby Bump”, który olśnił w równym stopniu tamtejszych widzów jak i jury. W naszym rodzimym kraju z odbiorem jednak było różnie. Nie każdemu przypadła do gustu ta szalona mozaika artystycznych stylów i odważnych scen, będąca perwersyjnym przewodnikiem po dojrzewaniu, albumem kokietującym zarówno warstwą wizualną jak i psychologiczną. Kuba Czekaj w finezyjny sposób balansuje po granicy nieprzyzwoitości, zaprasza nas do świata mrocznych fantasmagorii dorastającego dziecka, zmagającego się ze swoją seksualnością oraz kompleksami i doskonale zdaje sobie sprawę, że nie każdy to zaproszenie przyjmie. Tylko bardzo subtelny, wyczulony na detale, nieograniczony konwenansami i bezpruderyjny widz jest w stanie docenić fenomen tego filmu. Reszta wychodzi z kina przed najciekawszymi scenami.
Zdawać by się mogło, że dla tego 31-letni reżysera najważniejszym etapem w życiu człowieka jest czas dojrzewania, gdyż „Baby Bump” nie jest pierwszym jego filmem poruszającym tę tematykę. We wcześniejszych jego filmach widzimy dzieci, które z mikroskopijną dokładnością przyglądają się przyciągającemu je światu ludzi starszych i choć początkowo ten świat podziwiają, z obserwacji wynika, że wcale nie jest on taki piękny jaki wydawał się na początku – o tym właśnie przekonała się Łata z „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać”. Inne dzieci rekompensują sobie w swój własny, wymyślony i niekoniecznie dobry sposób upokorzenia, które przez ten świat muszą znosić, jak Brzucho z „Twist & Blood”, który kaleczy sobie ciało. Co ciekawe, już po tych dwóch krótkometrażowych filmach można dostrzec pociągającą Czekaja stylistykę, która w „Baby Bump” osiąga the highest level.
Główny bohater, Mickey House (znakomity Kacper Olszewski), nienawidzi swoich odstających uszu, dlatego codziennie rano przed wyjściem z domu zakleja je, by nie rzucały się w oczy. Zbiera też na operację plastyczną, która miałaby je pomniejszyć – sprzedaje swój mocz znajomym ze szkoły, którzy biorą narkotyki i boją się wpaść podczas jednej z inspekcji. Mickey jednak, mimo że jest wybawicielem całej szkoły, nie jest przez nikogo lubiany. Rekompensuje mu to matka (w tej roli Agnieszka Podsiadlik), która nie dość, że jest nadopiekuńcza, to jeszcze w stosunku do swego syna zachowuje się dość dwuznacznie. Dorastający chłopiec zaczyna odczuwać przy niej wstyd. Patrzy na nią przez pryzmat swojej dającej się już we znaki seksualności. Zresztą jej dość frywolne zachowanie nie mogłoby ujść uwadze nawet dojrzałemu mężczyźnie, a co dopiero chłopcu, którego erotyczny świat interesuje coraz bardziej i coraz bardziej płoszy.
Ten awangardowy film, którego estetyka nie każdemu może się spodobać, zaskakuje kompilacją najróżniejszych kontrowersji. Przelewa się w nim nie tylko mocz zdesperowanego Mickeya, jest w nim również pełno spermy i krwi, a słowa t.j. cipa, dupa, gówno, kał wybrzmiewają tu niczym pełen patosu hymn narodowy. Czekaj w swym filmie zastosował montaż polifoniczny – krótkie, bardzo szybko dawkowane i wciąż powtarzające się elementy pozostają w pamięci widza na długo. Natomiast towarzysząca tym strumieniom obrazów muzyka, choć na pierwszy rzut oka niekompatybilna, po chwili staje się nierozłączną częścią przedstawionej przez reżysera mozaiki abstrakcyjności. W klimat idealnie wpasowują się pastelowe wystroje, a komiksowa myszka, wyskakująca z ekranu telewizora i prowadząca w języku angielskim dialog z głównym bohaterem, zarówno bawi, jak i zaskakuje. Momentami dostrzec możemy również ciekawie zastosowany split screen – jak widać reżyser maksymalnie wykorzystuje narzędzia charakterystyczne dla współczesnego kina i dzięki temu tworzy coś nowatorskiego. Niesztampowość Czekaja osiągnęła swoje apogeum w scenie, w której Mickey dokonuje symbolicznej zemsty na swojej matce-kurczaku i przy akompaniamencie piosenki „Do Ciebie mamo” Violetty Villas odcina jej łeb. Wymieniać można jednak wiele. Na uwagę zasługują również intrygujące monologi małej, rudowłosej miłośniczki Mickeya (Weronika Wachowska), bezpruderyjnej i zuchwałej szkolnej dziennikarki.
Czekaj, odrzucający arbitralne środki wyrazu, bawi się z nami konwencją i wychodzi mu to świetnie. Jednak anachroniczni widzowie nie docenią tej innowacyjności, a nawet – uznają ją za zbyt prowokacyjne i pozbawione logiki połączenie obrazoburczych kadrów. „Baby Bump” to nie jest film dla każdego. Jeśli nie chcecie pogwałcić swojego sacrum, pod żadnym pozorem go nie oglądajcie.
Autorka recenzji: Diana Kaczor
Tytuł: Baby Bump
Reżyseria i scenariusz: Kuba Czekaj
Produkcja: Polska
Data premiery: 3 czerwca 2016 (Polska), 3 września 2015 (świat)