
„Ożenek” to spektakl dyplomowy studentów V roku Wydziału Aktorskiego krakowskiej PWST, a przyszło mi go oglądać w okolicznościach niecodziennych (dla tego typu widowiska) bo na tegorocznej Boskiej Komedii. Fakt, że tego typu przedstawienia pojawiają się na dużych festiwalach, potwierdza ich pozycję oraz potrzebę wsparcia ich fundamentalnego celu, który często spycha inne aspekty pracy na dalszy plan. Otóż dyplom, jak zwykło się potocznie mówić, to przede wszystkim rodzaj „reklamy” i często jedna z pierwszych tak dobrych okazji zaprezentowania się szerszemu gronu widzów, przez jeszcze-studentów lub może już-prawie-absolwentów szkoły teatralnej (liminalny status wykonawców czyni rzecz, moim zdaniem, jeszcze ciekawszą). Słowem – choć każdemu przedsięwzięciu w teatrze towarzyszy niepewność o efekt pracy, tak w tym wypadku jest ona odpowiednio większe, bo i stawka inna. Ma być dobrze, wyraziście i przede wszystkim doskonale zagrane. Tyle teoria. A jak wyszło w praktyce?
Zanim zgodnie z duchem przedstawienia pójdę na całość, pozwolę sobie przytoczyć kilka faktów – dla porządku. Pierwowzór dramatyczny, choć poczyniono kilka zmian (o czym zaraz), opowiada o 27-letniej Agafii Tichonownej i szeregu prób, by jej szczęśliwe zamążpójście się udało. To dopiero początek historii, która w ostatecznym kształcie pozwoliła Mikołajowi Gogolowi stworzyć zgrabną satyrę na obyczajowość carskiej Rosji połowy XIX wieku. I choć rdzeń się zgadza, czyli gorączkowe aranżowanie małżeństwa, tak cała reszta jest już owocem poszukiwań reżysera, aktorów i zespołu realizatorskiego. Wyszła satyra, to fakt, ale ciężko jednoznacznie stwierdzić… na co.
Scenografia autorstwa Mirka Kaczmarka była przyjemnym i spójnym (choć utrzymanym w krzykliwych kolorach) obrazem mieszkania Agafii. Przestrzeń umowna, jej funkcje zmieniały się symultanicznie, w zależności od potrzeb i bieżących wydarzeń na scenie. Raz była salonem panny na wydaniu, zaraz to kawalerskim gniazdem głównego absztyfikanta, a czasem jej charakter był zupełnie niedookreślony, gdy przychodziło do realizowania na scenie najbardziej przaśnych pomysłów inscenizacyjnych. A trochę ich było.
Przyznam, że osobiście lubię, gdy reżyser bierze coś na kształt młota i wali w stare dzieła klasyki światowej tak długo, aż odpadnie pierwsza warstwa patyny, a potem całość zmieni się w bezkształtną masę drzazg i luźnych kartek, dającą się formować w coś, co będzie wyglądało znajomo i swojsko odbiorcy nam współczesnemu. Jednak nawet moja skromna (liberalna teatralnie) osoba poczuła się nieco zagubiona po dwugodzinnej wizycie w mieszkaniu Agafii Tichonownej, której zarówno wnętrze, jak i życie towarzyskie postanowił urządzić Wiktor Loga-Skarczewski. Ów reżyser uznał większość z pierwotnych „naleciałości” za zbędne, ale chyba jednak nie po to, by osadzić efekt swojej pracy w realiach bliższych, ale najwidoczniej postawił na…realia-żadne. Tak, choć spektakl nie był o niczym, tak dział się dosłownie nigdzie. Uniwersum, w którym znajdowały się postaci, było rodzajem perspektywicznego skrótu przez cały świat Zachodu, prawdopodobnie wszystkich pokoleń i czasów, po Wielkiej Wojnie numer Dwa. Kostiumy nawiązywały do mody lat powojennych, lat 50 i 60tych, były prawie-współczesne marynarki, wietnamski mundur i meksykańskie ponczo. A to dopiero początek.
Agafia jest na wydaniu, odwiedzana przez rożnych kawalerów, którzy starają się o jej rękę. W celu pokazania całego wachlarza ich charakterów stworzono cały gabinet osobliwości. Jest więc sepleniący dorobkiewicz-biznesmen (Patryk Czerniejewski), kapiący od testosteronu żołnierz-maczo (tutaj skuteczny Oskar Winiarski), wystraszony i groteskowy mięczak oraz czarny koń wyścigu Podkolesin (duet Korsak&Kulik), który jest „wypychany” do ożenku przez swojego najlepszego przyjaciela Korczakowa (zręcznie zagrany przez Mariusza Galilejczyka). Tekst oferuje co prawda dwie (mniej więcej) główne role, ale wspomniałem już o utylitarnym charakterze przedstawień dyplomowych… toteż postanowiono się uporać z tym problemembardzo prosto i skutecznie. Postaci Agafii oraz Podkolesina grane były przez dwie pary aktorów, co dodatkowo oferowało nowy zestaw narzędzi scenicznych ukazujących wewnętrzne rozdarcia młodych zalotników. Zabieg wdzięczny i czytelny. W postaci „kierowników zamieszania”, czyli rodziny panny na wydaniu, wcieliły się (mało widoczna, mało przekonująca) Joanna Połeć i Aleksandara Batko. Miałem spory problem z odbiorem gry ostatniej z wymienionych, ponieważ zdała się chyba nie zrozumieć roli, którą przyszło jej pełnić w całości. Ograniczyła swoje środki do wyglądania i powierzchownego „oblatywania” tematów. Gruba kreska, którą szkicowane były postaci, wydaje się nie być wystarczającym usprawiedliwieniem. Szkoda, bo to ona ustalała modus operandi zamążpójścia Agafii, a to w połączeniu z taką grą, czyniło farsową sieć przyczyn i skutków frustrująco nieczytelną.
Zalotnicy się zalecali, panna się wahała, a faworyt w wyścigu o serce damy był pełen wątpliwości. Sytuacja bardzo znajoma? Cóż, reżyser postarał się, by na tym ta „swojskość” się nie skończyła. Innymi słowy, spektakl był wręcz przesycony odniesieniami do świata popkultury, cytatami z gier i obciążony innymi kliszami (m. in. Mortal Combat, Scooby-Doo, filmy Tarantino). Wiem, że pop jest rezerwuarem bezcennych azymutów i narzędzi interpretacji, które pomagają w poszukiwaniu znaczenia scenicznych figur, jednak w „Ożenku” owe wtręty bywały efekciarskie, dominujące, nieuzasadnione, a momentami wręcz puste.
Było „aktorsko”? Było. Czy to dobrze? Bardzo, tak przecież miało być. Mimo że obserwowałem widowisko niespójne i znajomą przecież historię, opowiedzianą na starych, choć groteskowo odnowionych deskach, to polecam wybrać się na Straszewskiego 21, najlepiej z kwiatami i pod krawatem, by osobiście spotkać się z młodą panną na wydaniu. Jeśli jest się głośnym pożeraczem kultury powszechnej, to tym lepiej. Czasem tyle wystarczy, by Ożenek się udał.
Teatr PWST
„Ożenek” Mikolaja Gogola
Przekład: Julian Tuwim
Reżyseria: Wiktor Loga-Skarczewski
Scenografia: Mirek Kaczmarek
Kostiumy: Hanka Podraza
Konsultacje ruchowe: Maćko Prusak
Obsada: Aleksandra Batko, Patryk Czerniejewski, Oskar Winiarski, Patryk Kulik, Sandra Drzymalska, Mariusz Galilejczyk, Mateusz Korsak, Joanna Połeć, Joanna Rozkosz, Maksymilian Wesołowski
Kostiumy i rekwizyty: Katarzyna Fijał
Premiera: 15 marca 2016
Spektakl obejrzany w ramach Międzynarodowego Festiwalu Boska Komedia.