Najnowszy film Xaviera Dolana („Wyśnione miłości”, „Zabiłem moją matkę”) powinien przypaść do gustu nie tylko jego wiernym fanom, ale także tym, którzy lubią emocjonalną grę na ekranie. Dobra obsada oraz idealnie wpasowana w klimat filmu muzyka w połączeniu z wrażliwością artystyczną reżysera, dają kino poruszające lecz nie przytłaczające.
Bohaterem tej opowieści jest 34 – letni Louis (Gaspard Ulliel), który po opuszczeniu rodzinnego domu, powraca do niego po 12 latach nieobecności. Wraca, niosąc ze sobą ponure wieści i świadomość, że być może jest to jego ostatnie spotkanie z rodziną. Rodziną, która z jednej strony tak bardzo czeka na to spotkanie, z drugiej jednak ma w sobie mieszankę nieśmiałości, agresji i tęsknoty, która nie pozwala w pełni cieszyć się z przybycia chłopaka do domu. Dla każdego z nich, wizyta Louisa jest zupełnie innym przeżyciem, które wiąże się ze skrajnymi emocjami i wspomnieniami. Sam Louis jest postacią o której wiemy niewiele. Nie da się ukryć, że jest osobą wrażliwą, wyciszoną oraz zamkniętą we własnym świecie, która jednak pragnie zrozumienia i bliskości drugiego człowieka. Jest artystą, pisarzem, który ma swój odrębny pogląd na otaczającą go rzeczywistość. Powrót po latach do rodzinnego domu wyzwala w nim wiele wspomnień z dzieciństwa, ale także obawy jak jego obecność wpłynie na codzienność rodziny.
Dolan w swoim filmie porusza bardzo delikatną kwestię jaką są więzi rodzinne oraz wzajemne relacje. Buduje pewnego rodzaju napięcie oraz trzyma widza w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń. Film oparty jest na gwałtownych emocjach, tajemnicy oraz żalu jaki na swój sposób odczuwa każdy z bohaterów. Możemy zobaczyć złożoność relacji jakie łączą poszczególnych członków rodziny z Louisem. Jego matki, która mimo tego, że jest uroczą, dojrzałą kobietą, zupełnie nie rozumie swojego syna; młodszej siostry, która zna go tylko z opowieści i krótkiej korespondencji; starszego brata, który chyba najbardziej przeżył nieobecność oraz nagły powrót Louisa do domu oraz jego żony, która z jednej strony jest jakby z boku całej sytuacji, z drugiej jednak wydaje się, jakby czuła i widziała więcej niż inni. I tak naprawdę każdy z nich chce mieć Louisa chociaż na kilka chwil tylko dla siebie, chce nadrobić stracony czas, opowiedzieć wszystko co zdarzyło się przez ostatnie 12 lat, jednak okazuje się, że nie jest to takie proste. Dawne urazy i głęboka tęsknota powodują, że dochodzi do eskalacji skrywanych wyrzutów.
Xavier Dolan ma umiejętność zręcznego opowiadania historii. Tak też jest w tym przypadku. W 90 minutach zawarł wszystko co chciał przekazać widzowi. Dla mnie jednak zabrakło pewnego wyjaśnienia. Cały film utrzymany jest w klimacie pewnej tajemniczości; wrażenia, że tak skrajne emocje muszą być oparte na tragicznych wydarzeniach z przeszłości. Zakończenie jest jednak pozbawione pewnej dosłowności i prawdy rzuconej prosto w nos widza. Jednak być może ma to swoje dobre strony. Niedopowiedzenia też mają swoje przeznaczenie i sens.
Warto sprawdzić najnowszą propozycję od Dolana także ze względu na obsadę. Charakterystyczna Léa Seydoux czy Marion Cotillar, którą zawsze miło ogląda się na ekranie, są tutaj małymi perełkami, dodającymi całości odrobiny uroku. Film naprawdę wciąga, mimo tego, że w mojej ocenie zakończenie nie jest pokrzepiające. Jednak dla wszystkich tych, którzy nie przepadają za rodzinnymi spotkaniami, idąc za głównym bohaterem możemy powiedzieć „przecież to tylko rodzinne spotkanie, nie koniec świata.”
Autorka recenzji: Aleksandra Tarasiuk
Tytuł: To tylko koniec świata
Reżyseria: Xavier Dolan
Scenariusz: Xavier Dolan
Produkcja: Francja, Kanada
Premiera: 10 lutego 2017 (Polska), 19 maja 2017 (świat)
Obejrzane dzięki uprzejmości kina Agrafka