„Przegadana książka”, same monologi i zero akcji, albo jeśli akcja to tylko leniwa, tląca się słabym, nieporywającym światłem, tytuł sugerujący powieść drogi lub książkę podróżniczą, a w treści „tylko” emocje. Książkom tego rodzaju zawsze wiele się zarzuca, bo nie są szablonowe. Z pewnością ciężko wygrywać im sztampowe rankingi najlepiej sprzedających się książek sezonu, bo skierowane są do konkretnej, wąskiej grupy czytelników – czytelników wymagających, nie bojących się głębszych przemyśleń i oderwania od codziennego pędu, magicznych zwrotów akcji i buzujących intensywnością przygód.
Książka Aleksandry Kowalskiej pt. „Ucieczka” to mocno wciągająca, kipiąca intensywnością emocji, przemyśleń i wartościowych życiowych obserwacji opowieść dwubiegunowa. Opowieść – monolog matki i syna. Dojrzałej, pokonanej przez swoje własne życie ponad 60-letniej kobiety i osaczonego przez beznadziejność i bylejakość swojego życia młodego mężczyzny. Obydwoje, mimo że dzieli ich duża różnica wieku i doświadczeń, uważają że jest już za późno na zmiany. Że życie zamknęło przed nimi możliwość zmiany na lepsze, że są już za starzy, że minął już czas na życie życiem wymarzonym, odważniejszym, ambitniejszym. Stwierdzając kiedyś, że „poczekają, że teraz nie jest dobry moment na naukę języka, zmianę pracy, samotne podróże, rozwody, bo jest strach, nie ma sił a głowę atakuje tysiąc innych wymówek”, teraz przyduszeni własnym życiem żałują że przespali ten magiczny moment, w którym mogli jeszcze złapać życie w swoje ręce.
„Nie potrafiłam odejść, nie potrafiłam zmienić swojego życia, chociaż całymi latami wiedziałam, że nie jest takie, jakiego bym sobie życzyła, że nie jest dobre, a ja nie jestem szczęśliwa. Nie podjęłam dobrych decyzji, nie znalazłam w sobie dość determinacji, inteligencji, odwagi, chociaż przecież życie to wszystko, co mam. Nic więcej, tylko tyle, to jedno życie, a ja nie umiałam go przeżyć dobrze” (fragm. książki)
Pielęgnowana, niewylewana z siebie przez dziesiątki lat frustracja, żal, niewygoda życia w beznadziejnym, duszącym związku w końcu przelewa czarę goryczy. Nieszczęśliwa żona, opuszczona matka i babcia na odległość, czyli główna bohaterka opowieści postanawia popełnić samobójstwo. Poznajemy ją dokładnie w momencie planowania przez nią tego dnia, tej chwili kiedy mąż wyjdzie do pracy, a ona zakończy wreszcie to, co ciągnie tak bezsensu już tyle lat. Przed targnięciem się na swoje życie postanawia jeszcze napisać pożegnalny list do mieszkającego w Kanadzie z żoną i dwójką dzieci jedynego syna. Zanim list wyruszy jednak w podróż za ocean, zatrzymuje się w rękach tajemniczego, „życzliwego pracownika poczty”, który ze względu na przeczytaną w nim treść postanawia odnaleźć adresata i przytoczyć mu przez telefon spisane słowa… nim będzie za późno. Syn niewiele myśląc pakuje walizkę, wsiada do samolotu do Polski i rozpoczyna dramatyczny wyścig z czasem. Nie zdąża. Matka znika. Na miejscu mężczyzna zostaje zasypany jednak lawiną wspomnień z dzieciństwa, pojawia się problem trudnej relacji z ojcem, są wyrzuty, są odkrycia, jest niesamowita podróż roller-costerem po świecie własnych przemyśleń, odkryć, strat i powrotów nadziei na szczęście.
„Ucieczka”, która początkowo była dla mnie synonimem samobójczej ucieczki od życia, w którym nie widzi się już rozwiązań i otwartych drzwi, z czasem nabrała innego znaczenia. Bohaterowie – każdy w inny sposób – odbywają na kartkach książki wartościowe podróże wgłąb samych siebie, w czym pomaga z pewnością tak potrzebna dla nabrania dystansu do codzienności, fizyczna ucieczka do innego miejsca na ziemi.
Mocno refleksyjna, dla niektórych może i na początku dołująca, na pewno skłaniająca do wielu wartościowych przemyśleń opowieść, mnie osobiście przyniosła wiele nadziei i energii. Nadziei na to, że zawsze jest czas na rzucanie sobie nowych wyzwań i na ZMIANY, niezależnie od tego czy mamy 30 czy 60 lat, niezależnie jak długo na nie czekaliśmy. A energii na to by działać. Czasem wbrew sobie, wbrew lękom, wbrew setkom wymówek, jakie znajdujemy zawsze wewnątrz siebie.
„A przecież wystarczyło spakować torbę i wyjść z domu. Tak jak w końcu ja to zrobiłam. A nawet bez torby. Bez dramatów, bez tabletek, bez noża. Mogłam to zrobić (już) dawno…”
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Autor: Aleksandra Kowalska
Tytuł: Ucieczka
Premiera: 19 styczeń 2017
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka