Książka ta jest prostą, krótką, choć obfitującą w wiele wydarzeń opowieścią o dziewczynce takiej jak Twoja córka, siostra, sąsiadka czy podopieczna. Kilkuletnia Doris ma dość. Nigdy nie może robić tego co chce, nigdy nie bierze się pod uwagę jej planów i punktu widzenia. Mama tylko „rozkazuje”, brat dokucza i nikt nigdy nie trzyma jej strony. Pija Lindenaum w swym najnowszym dziele przedstawiła szeroko spotykany problem, określony otwarcie już w samym tytule książki „Doris ma dość”. Ileż to razy chciałoby się nam krzyknąć te słowa. Jak często przychodzi nam ich słuchać w formie bezpośredniej lub przez zachowanie i postawy naszych dzieci. Czy chce się nam jeszcze o tym czytać?
Nie wiem jak Wy, ale ja na to pytanie odpowiedziałam zdecydowanie twierdząco. Lektura ta przybliżając nam powody gromadzącej się w dziewczynce frustracji i złości, pozwala nam dalej być świadkiem buntu, jakiego dość często jesteśmy świadkami w wydaniu „realnego” kilkulatka. W Doris rodzi się plan ucieczki. Ma dość swojego życia i chce uwolnić się od wiecznych niesprawiedliwości, jakich doświadcza. Przygody, które w trakcie swej ucieczki jest jej dane przeżyć (lub sobie wyobrazić), studzą jednak mocno jej rozżalenie i złość na rodzinę i bliżej nieokreślony świat cały. Dziewczynka postanawia wrócić do domu, bo jak sama mówi – robi się jej żal mamy i brata, którzy z pewnością rozpaczają nad jej stratą.
Książka napisana jest w sposób dość nowoczesny, dostosowując niejako tło wydarzeń do aktualnych trendów i sposobów życia. Przykładowo – Doris wychowywana jest przez matkę i jej partnera, do którego dziecko zwraca się po imieniu; urodziny, na które wybierają się całą rodziną nie odbywają się „jak to w bajkach bywa” u dziadków, a w domu dwóch kobiet, które choć nie jest to nigdzie powiedziane dosłownie, wydają się być homoseksualną parą. Choć wspomniane sprawy wpisane są w treść bardzo subtelnie i w sposób niezwykle marginalny (a więc i łatwy do pominięcia przy czytaniu), dla mnie, wyznawczyni przekazywania dzieciom tradycji własnego domu i w ogóle jakichś zasad (a nie zupełnej frywolności) jest to aspekt zaniżający wartość tej książkowej pozycji.
Problem dziecięcego buntu, poczucie niedocenienia, nieważności i samotności, jest bardzo ważnym i wcale nie tak rzadko spotykanym tematem w zwykłych, polskich domach. Za pomocą książeczki dzieci mogą dostrzec, że uczucie to nie zdarza się wyłącznie im samym, a pojawiający się niekiedy pomysł ucieczki od tego wszystkiego (w sensie mniej lub bardziej dosłownym), okazuje się nie być najlepszym rozwiązaniem. Co ważniejsze, książka ta to nie tylko lekcja dla dzieci. To również ważna refleksja dla rodzica, który w związku z dzisiejszym pędem życia, kilogramem spraw i myśli w swojej głowie, często nie bierze pod uwagę zdania i punktu widzenia swojego dziecka. Skutki jakie przynosi takie zachowanie, są w książce wyraźnie widoczne.
Ostatecznie zdanie na temat tej książkowej pozycji waha się pomiędzy moją obojętnością, poczuciem wyboru przez autora nie do końca dobrego sposobu i stylu przekazu, a docenieniem dobrego pomysłu na treść, trafne refleksje dla zabieganych rodziców i ogromną, póki co niegasnącą fascynacją tą książką mojej córki. A czy to ostatnie nie jest najważniejsze?
Autor recenzji: Agnieszka Jedynak
Autor: Pija Lindenaum
Tytuł: Doris ma dość
Wydawnictwo: Zakamarki