Po raz kolejny dane było mi obejrzeć brytyjski teatr w kinie. Zazwyczaj jest to doznanie bardzo miłe, pozwalające nie tylko zapoznać się ze sztukami, które są mi obce, ale i z obsadą aktorską, której na żywo raczej nie zobaczę. Nie inaczej było w przypadku „Katów” retransmitowanych w Kijów.Centrum.
Wyobraź sobie, że jesteś katem, który stracił swoje dotychczasowe źródło dochodu, ponieważ wieszanie zostało prawnie zabronione. W takiej sytuacji prowadzenie pubu wraz z żoną wydaje się alternatywą dobrą jak każda inna. Mniej więcej tak przedstawia się historia głównego bohatera „Katów”, Harry’ego Wade’a (David Morrissey). Dawniej kata, dzisiaj barmana, który jest nieco w siebie zapatrzonym i narcystycznym mężczyzną. To właśnie te cechy charakteru sprawiają, że mimo upływu lat w dalszym ciągu nie może pogodzić się on tym, że niejaki Albert Pierrepoint (John Hodgkinson) powiesił najpewniej więcej osób niż nasz bohater. Sytuacja ta skłania go również między innymi do udzielenia wywiadu poczytnej gazecie i będzie początkiem występowania dziwnych zdarzeń.
Życie w pubie toczy się dość jednostajnie, codziennie spotykają się tutaj ci sami, stali bywalcy, przekazujący sobie z ust do ust plotki. Ich uporządkowane życie przewraca do góry nogami pojawienie się tajemniczego gościa o nazwisku Mooney (Johnny Flynn). I niby to nic takiego, ale jego obecność zbiega się w czasie z pewną rocznicą. Dwa lata wcześniej Wade powiesił bowiem prawdopodobnie niewinnego człowieka. Absolutnie nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności w myśl zasady, że to sąd decyduje, nie ja. Jakby tego było mało w barze pojawia się również dawny współpracownik kata Syd (Reece Shearsmith). Wspomniane wydarzenia sprawiają, że początkowo spokojnie tocząca się akcja, nabiera tempa z minuty na minutę, intrygując nas coraz mocniej.
Każda z zaprezentowanych postaci jest w jakiś sposób charakterystyczna, błyszczy oczywiście pierwszoplanowy David Morrissey, ujmuje jednak cała jego rodzina, elegancka Alice (Sally Rogers) czy nieustannie marudząca córka córka Shirley (Brownyn James). Ciekawość budzi też Mooney, który pojawia się znikąd i w zasadzie nie wiemy jakie są tak naprawdę jego prawdziwe intencje. Sztuce dodają smaczku drobne elementu pokroju starca, który jest przygłuchy, a powtarzane mu słowa zazwyczaj nabierają zupełnie innego znaczenia. Na uznanie jak zawsze zasługują szybko zmieniające się scenografie i ich piękno.
Zapowiedziana jako czarna komedia sztuka w pełni spełniła moje oczekiwania, przynosząc mnóstwo brytyjskiego humoru, świetnie napisane i zagrane postaci oraz ciekawą historię. Wszystko to sprawia, że sztukę ogląda się z niekłamaną przyjemnością.
Autor recenzji: Monika Matura
Tytuł: Kaci
Reżyser: Matthew Dunster
Kostiumy: Anna Fleischle
Światło: Joshua Carr
Dźwięk: Ian Dickinson for Autograph
Teatr: Royal Court Theatre
Obsada: David Morrissey, Johnny Flynn, Reece Shearsmith, Josef Davies, James Dryden, Graeme Hawley, John Hodgkinson, Ralph Ineson, Bronwyn James, Ryan Pope, Sally Rogers, Simon Rouse, Playwright: Martin McDonagh
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Kijów.Centrum