Co robią ludzie w Domach Dźwięku u Francisa Bacona? Eksperymentują, próbują, badają wszystkie rodzaje dźwięków i śledzą ich powstanie, co opisuje autor w dziele „Nowa Atlantyda”. A co robią u Wojtka Blecharza? Grają na instrumentach główną rolę w jego spektaklu.
Po wejściu do ciemnej sali w Małopolskim Ogrodzie Sztuki można dostrzec spowite dymem przedmioty. Nie ma widowni, znanej z tradycyjnych przedstawień teatralnych. Co prawda, jest kilka krzeseł ustawionych wzdłuż ścian, bo uczestnicy mogą dokonać wyboru i wystąpić w roli „obserwatorów”. Jednak nikt nie oprze się zmysłom pobudzanym od pierwszego kontaktu z instalacją. Atmosfera niczym w galerii sztuki współczesnej, a w środku „eksponaty” – instrumenty większe i mniejsze, wdzięczne i dźwięczne, do wyboru. Lecz są ogólnodostępne, można dotknąć, uderzyć i na nich zagrać. Spacerując, raz można natknąć się na piłę, innym razem – gong, są też skrzydła („The Wing – sound sculpture” Marilyn Donadt), „Soron”, mikrofony. Każdemu „eksponatowi” towarzyszy partytura niczym instrukcja obsługi.
Gdy publiczność już oswoiła się z rekwizytami, spróbowała wszystkiego i narobiła hałasu, wszystkowiedzący głos wita w „Domu dźwięku”. Teraz ludzie „grają pierwsze skrzypce”. Każdy bierze instrument, który ma pod ręką, i nadąża za wskazówkami wyświetlanymi na ekranie: zacznij grać w określony sposób, raz szybko, teraz zwolnij, graj coraz ciszej, co czujesz? Wsłuchaj się w grę pozostałych domowników, zrób sobie przerwę, zamknij oczy i odpłyń wraz z dźwiękiem. Szybka zmiana instrumentu, jeśli ktoś chce. Można tylko słuchać, ale warto tworzyć, bo od twórczości zależy ostateczny kształt dzieła. Po jednej zabawie następuje kolejna. Weźmy radio, zagramy w teleturniej. Pytania i odpowiedzi za pomocą fal radiowych. Należy uważać na odzew, ponieważ odpowiedź niczym życzenie zostanie wysłana w eter i może się spełnić.
Od czasu do czasu, wśród publiczności ujawniają się „wtajemniczeni”. Grają i wchodzą w interakcje z otoczeniem, ale z łatwością można dostrzec ich wyjątkowość czy to poprzez śmielsze pomrukiwanie do mikrofonu, czy uduchowiony wyraz twarzy. Poza tym są jak inni ludzie, uwikłani w dymy, dźwięki i słowa.
„Dom dźwięku” to miejsce istniejące w określonym miejscu, ale liczy się jego wymiar niematerialny. Chodzi o taką różnicę, jaka wstępuje między słowami „house” i „home”. Jest to przestrzeń umożliwiająca twórczość, klimatyczna, przeznaczona dla każdego odbiorcy, skłaniająca do obecności „tu i teraz”. Spektakl Blecharza to instalacja, w której występuje publiczność. Jej misją jest wydobywanie dźwięków z instrumentów, przez co tworzy się jedyny w swoim rodzaju, potężny utwór muzyczny. Każdy spektakl niesie ze sobą inny wydźwięk, gdyż publiczność robi różne rzeczy. Inne są też reakcje – od maksymalnego zaangażowania podstawionych aktorów, przez uczucie zakłopotania, aż po spontaniczną radość występujących w nim dzieci. Uczestnicy, coraz bardziej utożsamieni ze swoją rolą, tworzą grupę mieszkańców pewnego domu, który tętni muzyką i życiem. Pomagają sobie w trudzie gry na instrumentach, razem starają się rozwikłać instrukcje i biorą na siebie cudze role. Uczestniczą w przedstawieniu wszystkimi zmysłami. Zaś twórcy spektaklu muzycznego inspirują się wieloma dziedzinami artystycznej aktywności: muzyką klasyczną i popularną, literaturą, wystawiennictwem. To pokazuje, z jakich awangardowych rozwiązań korzysta współczesny teatr.
Autorka recenzji: Emilia Koszela
Teatr: Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Miejsce: Małopolski Ogród Sztuki
Tytuł: „Dom dźwięku”
Premiera: 1.04.2017
Reżyseria, muzyka: Wojtek Blecharz
Dramaturgia: Ariel Efraim Ashbel
Światło, obrazy wideo: Michał Jankowski
Obsada: Bożena Adamek, Lidia Bogaczówna, Halina Jarczyk, Ewelina Przybyła, Andrzej Bonarek, Tadeusz Zięba
Spektakl obejrzany dzięki uprzejmości Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie